Za tydzień pierwsza, 34-osobowa grupa polskich żołnierzy odleci do Libanu – dowiedziało się RMF. Do tej pory polscy wojskowi w Libanie zajmowali się logistyką. Teraz staną między terrorystami z Hezbollahu a Izraelem.
W Libanie, w składzie sił UNIFIL, służy dziś ok. 200 Polaków, wkrótce wesprze ich 300 kolejnych. Będą to m.in. jednostki bojowe i wsparcia medycznego. Jak się dowiedzieliśmy, wyjadą komandosi z Bielska Białej i jednostka specjalna żandarmerii wojskowej. Niewykluczone, że w libańskiej misji weźmie udział także nasza marynarka wojenna.
A dziś prezydent Lech Kaczyński zapowiedział po spotkaniu z prezydentem Izraela Mosze Kacawem, że Polska może zwiększyć swój kontyngent w Libanie ponad deklarowaną wcześniej liczbę 500 żołnierzy.
To wszystko musi mieć wsparcie w broni ciężkiej. Zaproponowałem ministrowi, by dodać tam także pluton na kołowych transporterach opancerzonych Rosomak - mówi RMF gen. Edward Pietrzyk, dowódca polskiego kontyngentu w Libanie. Za tydzień wylatuje tam pierwsza grupa żołnierzy, która przygotuje pobyt polskiej misji. Prawdopodobnie na Bliski Wschód popłyną też okręty polskiej marynarki wojennej.
W Kielcach Bukówce szkolenie rozpoczęło już 200 żołnierzy, którzy pojadą na bliskowschodnią misję. Będą poznawać geografię, religię i obyczaje panujące w Libanie.
Rezolucja Rady Bezpieczeństwa ONZ zapowiada zwiększenie liczebności wojsk UNIFIL z 2 tys. do 15 tys. żołnierzy. Siły pokojowe mają pilnować przestrzegania rozejmu między Izraelem i szyickim Hezbollahem.
Przyznają to – na razie nieoficjalnie - sami generałowie. W tej chwili kilkanaście tysięcy żołnierzy ćwiczy na poligonach z myślą o wyjeździe na misję poza granice kraju. Politycy obiecali, że będziemy w Libanie, ale chcieli ograniczyć obecność w Afganistanie. NATO naciska jednak na Polskę, aby zwiększyć tam nasze zaangażowanie.
Afganistan to w tej chwili najbardziej niebezpieczne miejsce; toczy się tam wojna z Talibanem. Określenia „misja stabilizacyjna” wywołują uśmiech generałów. Dla nich każda z nich - Afganistan, Irak czy Liban - to misja bojowa stąd komandosi, czy wozy bojowe a nie cukierki, które na początku rozdawano w Iraku. Są oczywiście plusy polskiej obecności w tych miejscach. Armia zdobywa doświadczenie, sprawdzamy wyposażenie w warunkach bojowych. Te ćwiczenia jednak poza granicami kraju pochłaniają gigantyczne sumy, a im więcej słychać o Polakach walczących z muzułmanami, tym stajemy się bardziej atrakcyjnym celem dla terrorystów.