Teresa Strzelec - Polka przetrzymywana od miesiąca na Białorusi, rozpoczęła głodówkę na terenie polskiego konsulatu w Brześciu. To protest kobiety przeciwko opieszałości władz Mińska.

REKLAMA

Żona rozpoczęła protest głodowy. Nic się nie dzieje w jej sprawie. Została zatrzymana niesłusznie, nikt nie raczy sprawdzić, dlaczego. Nikt z polskich władz nie reaguje. Są wysyłane tylko jakieś grzeczne noty. To woła o pomstę do nieba - powiedział Jarosław Strzelec, mąż zatrzymanej Polki. Żona jest u kresu wytrzymałości psychicznej i fizycznej. Zdecydowała się na desperacki krok. Może ktoś teraz zareaguje - dodał.

Marcin Bosacki, rzecznik MSZ przyznał, że Teresa Strzelec sama przyszła do konsulatu. Wyjaśniła w rozmowie z konsul generalną, że protestuje przeciwko opieszałości władz białoruskich - powiedział Bosacki.

Bosacki zapewnia, że resort i polskie służby konsularne zrobiły wszystko, aby Strzelec wróciła do Polski. Wyjaśnił jednocześnie, że o jej problemach polskie władze dowiedziały się dopiero miesiąc temu, co utrudniło udzielenie jej pomocy. Cała sprawa trwała przedtem 11 miesięcy. Pani Strzelec poprosiła nas o wsparcie równo miesiąc temu, gdy ją zatrzymano na granicy - zaznaczył.

Zapraszamy panią Strzelec pod dach konsulatu. Oddaliśmy jej jedno z pomieszczeń. Jeżeli będzie chciała, będzie od nas otrzymywała jedzenie i picie. Będziemy nadal prowadzili działania dyplomatyczne w tej sprawie. Natomiast prawnie reprezentuje panią Strzelec białoruski adwokat, który został wyznaczony prawie rok temu bez konsultacji z MSZ, które wówczas nie wiedziało o sprawie. Obecnie po raz kolejny konsulowie z Brześcia spotkali się z nim i rozmawiają o możliwych dalszych krokach prawnych. Za każdym razem prosimy go o współpracę, a nie odwrotnie - wyjaśnił Bosacki.

Na Polkę nałożono wysoką karę

W połowie marca media poinformowały o przetrzymywaniu na Białorusi polskiej obywatelki, której władze białoruskie zarzucają popełnienie wykroczenia.

Według relacji Jarosława Strzelca, w kwietniu 2012 roku Teresa Strzelec pojechała na wycieczkę do Mińska. Gdy zepsuł jej się samochód, zostawiła go u mechanika. Autem, bez wiedzy właścicielki, jeździł syn mechanika, którego zatrzymała białoruska milicja. Samochód został zarekwirowany i przekazany do składu celnego, bo według prawa białoruskiego obcokrajowiec wjeżdżający na teren tego kraju własnym samochodem, po wypełnieniu deklaracji celnej, nie może go odstąpić innej osobie.

W styczniu tego roku białoruski sąd obwodowy w Brześciu orzekł, że auto ma być oddane właścicielom, jednak - według relacji mediów - celnicy wcześniej je sprzedali i zaproponowali Strzelcom zwrot pieniędzy. Sąd, który uchylił konfiskatę mienia, zobowiązał jednak Polkę do zapłaty cła i podatków wraz z odsetkami w wysokości ok. 15 750 euro. Strzelcowie nie zapłacili, a gdy na początku marca przybyli do Brześcia, Teresie Strzelec anulowano wizę, zatrzymując ją na Białorusi.