"Będziemy szybciej reagować na burdy kibiców" - zapowiada policja przed sobotnim meczem Rosja - Czechy w Warszawie. Funkcjonariusze wyciągają wnioski po wczorajszych zamieszkach w stolicy w związku z meczem Polska - Rosja. Zatrzymano 184 chuliganów, a w starciach ucierpiało 140 osób, w tym 17 funkcjonariuszy.
Teraz policjanci zastanawiają się, jak szybciej wyciągać chuliganów z gromady normalnych kibiców. Przez to, że kibole też mają biało-czerwone koszulki, wtapiają się w tłum i to wyławianie wcale nie jest łatwe. A policja obawia się używać armatek wodnych czy broni gładkolufowej, by nie ucierpiały osoby postronne. O sobotnim meczu na razie oficjalnie wojewoda mazowiecki Jacek Kozłowski, mówi tylko tyle: Będziemy działali indywidualnie, odpowiednio do sytuacji, analizując każdy mecz.
To najbardziej konkretna oficjalna odpowiedź na temat zabezpieczenia sobotniego meczu, jaką udało się dziś uzyskać dziennikarce RMF FM Agnieszce Witkowicz. Policjanci twierdzą, że nie mogą zdradzić taktyki na sobotę, by nie uprzedzić kiboli.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Po wczorajszych zajściach w Warszawie policja zatrzymała 184 pseudokibiców, w tym 156 Polaków, 25 obywateli Rosji, a także m.in. Hiszpana, Węgra i Algierczyka. 33 osoby zostały przewiezione do izby wytrzeźwień. Przy niektórych z kiboli policjanci znaleźli niebezpieczne narzędzia, m.in. kastety, a także np. ochraniacze na zęby.
Część z zatrzymanych jest przewożona do sądów. Odpowiadać mają m.in. za naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariuszy, czynną napaść na nich, nielegalne zgromadzenie czy niszczenie mienia. W trybie przyspieszonym sądzeni mają być też cudzoziemcy; równocześnie przygotowywane są decyzje administracyjne dot. ich wydalenia z Polski. Skutkować to będzie też wpisaniem ich nazwisk do schengenowskiej bazy osób, które nie mogą wjechać do Unii Europejskiej.
Zamieszki rozpoczęły się podczas marszu rosyjskich kibiców, którzy spod dworca kolejowego Warszawa-Powiśle przechodzili na Stadion Narodowy. Fani "Sbornej" poinformowali o nim miasto i poprosili o jego zabezpieczenie. Od początku podkreślali też, że jest to jedynie przejście w zorganizowanej grupie na stadion i nie ma podtekstu politycznego.
W trakcie przemarszu grupa ok. 100 pseudokibiców obu drużyn próbowała jednak doprowadzić do konfrontacji. Nie dopuściła do tego policja. Zakończyło się na bójkach, rzucaniu kamieniami, butelkami, odpalaniu petard i rac. Kilkanaście osób odniosło obrażenia.
W czasie samego meczu grupy pseudokibiców przeniosły się w okolice strefy kibica, którą odgrodziły od nich kordony policji. Funkcjonariuszy obrzucali kamieniami, butelkami, odpalali race. Kilkudziesięciu chuliganów wdarło się też przez wejście techniczne do strefy. Wejście zostało zamknięte i zabezpieczone przez ochronę i policję.
Po zakończeniu spotkania grupy "kiboli" zaczęły przemieszczać się w okolice Starego Miasta i Ronda de Gaulle'a. Właśnie przy rondzie planowali "ustawkę" z pseudokibicami rosyjskimi, której zapobiegła policja.
Po meczu poproszono kibiców rosyjskich, którzy byli na stadionie, by opuścili obiekt 20 minut później. Zdecydowano także o wyłączeniu z ruchu drugiego z mostów - Świętokrzyskiego - by nie dopuścić do chuligańskich ataków.
Policja do powstrzymania "kiboli" użyła m.in. armatek wodnych, gazu pieprzowego i w kilku przypadkach broni gładkolufowej.
Jak poinformowała prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz, w zamieszkach rannych zostało 140 osób. Wśród nich jest 19 obcokrajowców, 10 policjantów i jeden wolontariusz.