​Sąd zdecyduje, czy ukarać za wykroczenia organizatora Marszu Niepodległości Witolda Tumanowicza. Jak dowiedział się reporter RMF FM, policja wysłała wniosek w tej sprawie.

REKLAMA

Policja twierdzi, że Tumanowicz nie stosował się do poleceń funkcjonariuszy i mimo zdelegalizowania marszu, namawiał żeby jego uczestniczy szli dalej.

We wniosku podnosimy, że przewodniczący zgromadzenia nie żądał jego opuszczenia przez osoby naruszające przepisy ustawy, nie podjął decyzji o rozwiązaniu zgromadzenia w momencie, gdy były ku temu przesłanki i przewodniczył zgromadzeniu po jego rozwiązaniu - powiedział Mrozek, potwierdzając informacje RMF FM.

Prawo o zgromadzeniach nakłada na organizatora obowiązek m.in. żądania opuszczenia zgromadzenia przez osoby, która swoim zachowaniem naruszają prawo.

Marsz rozwiązany po godzinie

Marsz Niepodległości, który 11 listopada wyruszył około godziny 15:40, został rozwiązany już po godzinie. Policja zwróciła się do miasta o rozważenie takiej możliwości o godzinie 16:25, a decyzja została podjęta o 16:42.

Rozwiązaliśmy (marsz - red.) wtedy, kiedy policja stwierdziła, że może być eskalacja różnych wydarzeń - mówiła na konferencji prasowej 12 listopada prezydent Warszawy, Hanna Gronkiewicz-Waltz.

Zniszczenia związane z burdami w czasie marszu są wstępnie szacowane na 120 tysięcy złotych. Miasto będzie dochodzić tych pieniędzy właśnie od organizatora marszu.

Jak mówiła dyrektor biura bezpieczeństwa i zarządzania kryzysowego w stołecznym ratuszu Ewa Gawor, Stowarzyszenie "Marsz Niepodległości" - deklarowało do ostatniej minuty pokojowy charakter zgromadzenia i to ono odpowiada za burdy na ulicach.