"Wszyscy powinniśmy zadbać o to, by polska szkoła dostała tę nową szansę, która od pierwszego września 2017 r. przed nią stoi" - mówiła 14 grudnia zeszłego roku, tuż po uchwaleniu reformy oświaty przez Sejm, premier Beata Szydło. "Jest dobrze przygotowana i przemyślana, wprowadzana w życie zgodnie z założonym harmonogramem. Wszystko przebiega tak, jak zostało zaplanowane" - zapewniała szefowa rządu. Rok szkolny rozpocznie się za kilkanaście dni, a licea wciąż czekają na podstawę programową nauczania wszystkich przedmiotów. Tymczasem w trakcie zakończonych właśnie oficjalnych konsultacji na dokument spadła fala krytyki organizacji społecznych.

REKLAMA

W oczekiwaniu na podpis

Jednym z najważniejszych dokumentów towarzyszących każdej rewolucji w oświacie jest podstawa programowa. Kilkusetstronicowa księga zawiera wytyczne nauczania przedmiotów przez nauczycieli i oczekiwane efekty kształcenia. To właśnie w niej znajduje się na przykład lista lektur szkolnych, zakres wiedzy potrzebnej z biologii czy ćwiczeń wykonywanych podczas WF-u. A na nieco ponad tydzień przed rozpoczęciem nauki w liceach, technikach i szkołach branżowych II stopnia, podstawa wciąż czeka na podpis ministra.

Jeśli minister Zalewska zrobi to w ciągu wakacji, to możemy śmiało powiedzieć, że nauczyciele, ale także i rodzice pozostaną z tym zapoznani dopiero w pierwszych dniach września. To jest naszym zdaniem zdecydowanie za późno - krytykuje takie tempo prac Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego. Wszystkie dokumenty powinny leżeć na biurkach dyrektorów szkół, gotowe - mówi. Tymczasem droga do tego jest wciąż daleka.

Krytyka na poziomie podstawowym

Podstawa programowa 4-letnich ogólniaków dopiero co wyszła z konsultacji społecznych. I zebrała surowe recenzje. Przedłożony dokument (...) budzi poważne wątpliwości nauczycieli praktyków i ekspertów jako nieprzemyślany i niespójny, a także nienowoczesny i niedostosowany do potrzeb uczniów i współczesnych wyzwań edukacyjnych - pisze ZNP. Pewne jego zapisy wywołują wątpliwości, a nawet sprzeciw - wtóruje Komitet Nauk o Literaturze Polskiej Akademii Nauk.

Wątpliwości dotyczą m.in. listy książek do przeczytania w czasie czterech lat. Ilość lektur przekraczająca 10 pozycji na rok jest przytłaczająca. 54 teksty zwarte na poziomie rozszerzonym, a 33 na poziomie podstawowym, które uczeń ma przeczytać samodzielnie, do których należy dodać 8 pozycji z listy uzupełniającej, to stanowczo za dużo - ocenia Ogólnopolskie Stowarzyszenie Kadry Kierowniczej Oświaty. Wśród lektur pojawiły się "Chmury" Arystofanesa - lektura, której nie ma nawet w programie studiów polonistycznych - zwraca uwagę Konferencja Rektorów Akademickich Szkół Polskich.

Związek Nauczycieli Polonistów uważa, że w podstawie jest za dużo... polskiego. Nasz język ojczysty nie jest jedynym przedmiotem w szkole, a polonistyka jedynym kierunkiem studiów - organizacja zwraca w ten sposób uwagę na to, że opis przedmiotu zajmuje ponad 50 z 330 stron dokumentu.

Oficyna wydawnicza Pazdro, autorzy podręczników do biologii i chemii, dostrzega luki w programie nauk ścisłych. Brakuje - chociażby elementarnej - informacji o kwasach nukleinowych (DNA - przyp. red.) - alarmuje. Zwraca też uwagę na nielogiczną strukturę. Nie rozumiemy sensu rozdziału "Wstęp do chemii organicznej" w obu zakresach. Aby uczeń mógł opanować to, co jest w nim przewidziane, musi mieć wiedzę ze wszystkich następnych rozdziałów chemii organicznej - piszą autorzy. Uwagi są też do zakresu nauczania historii. Uważamy za niedopuszczalne pominięcie tematu Auschwitz w podstawie programowej nauczania historii - protestuje dyrekcja Muzeum w Oświęcimiu.

Organizacje społeczne zwracają też uwagę na program nauczania w kwestiach światopoglądowych. Niepokój budzi - zwłaszcza przy odradzających się współcześnie tendencjach ksenofobicznych - usunięcie tolerancji z zestawu promowanych wartości uniwersalnych i narodowych w edukacji polonistycznej - ostrzega Komitet Nauk o Literaturze PAN.

Można zauważyć redukcję zagadnień omawianych na lekcjach wychowania do życia w rodzinie, takich jak tolerancja wobec odmienności kulturowych, etnicznych, religijnych, seksualnych - uważają rektorzy uczelni. Krytyka płynie też od stowarzyszenia "Ordo Iuris". Niepokoi fakt, że nowa podstawa programowa poświęca mało uwagi roli małżeństwa, jako związku kobiety i mężczyzny, będącego podstawą życia rodzinnego - uznają liderzy konserwatywnego instytutu.

"Pre- i post- konsultacje" społeczne MEN

Czy podstawa programowa może jeszcze zostać zmodyfikowana? W teorii, dopóki nie jest ona podpisana przez Annę Zalewską, można wprowadzić poprawki. Tyle, że cała reforma oświaty jest przeprowadzana awansem. Od początku roku trwały ministerialne "prekonsultacje" ważnych dokumentów.

Nas w ostatnich miesiącach nauczono, że prawo wcale nie musi być wydane czy podpisane, żeby było obowiązujące. Funkcjonujemy na ustawie "Prawo oświatowe", która w znacznej części wchodzi dopiero 1 września, a już musieliśmy ją stosować, mimo tego, że przepisy powinny nas obowiązywać dopiero wtedy - opowiada Izabela Leśniewska, dyrektor szkoły podstawowej nr 23 w Radomiu.

Podobnie jest z podstawą programową. Wszelkie zmiany w jej treści zmuszą dyrektorów i nauczycieli do modyfikowania programu lekcji. A wtedy ostateczny kształt programu nauczania poznalibyśmy dopiero w czasie roku szkolnego - rozpoczęłyby się "postkonsultacje".

Karol Pawłowicki

(ph)