Zarzut znęcania się nad psem ze szczególnym okrucieństwem usłyszał 60-letni góral, który zatłukł psa pasterskiego. Do zdarzenia doszło w środę w Białym Dunajcu koło Zakopanego. Mężczyzna poganiał psa kijem, bo zwierzę za wolno szło. Okazało się, że owczarek miał chore stawy. Policję o zdarzeniu zawiadomili przypadkowi świadkowie.
W środę po godz. 20 dyżurny naszej komendy otrzymał dramatyczne zgłoszenie, że w miejscowości Biały Dunajec, środkiem drogi idzie mężczyzna, który ciągnie za sobą na sznurku najprawdopodobniej martwego psa. Niestety, potwierdziliśmy ten fakt - mówi rzecznik zakopiańskiej policji Roman Wieczorek. Mężczyzna w pierwszej chwili tłumaczył się, że pies po prostu padł, a on chciał go tylko pochować. Policjanci nie dali się jednak zwieść tym opowieściom, a po chwili dołączyli do nich świadkowie, którzy powiedzieli, że widzieli, jak juhas zadaje psu uderzenie kijem, w wyniku czego zwierzę najprawdopodobniej padło - dodaje Wieczorek.
Mężczyzna przyznał się do bicia tego psa kijem po głowie. Potwierdziła to autopsja wykonana przez biegłego sądowego - pies miał uszkodzoną czaszkę. Nie wiadomo, czy było to celowe działanie, żeby pozbawić psa życia, czy całkowita bezmyślność - uderzanie psa kijem po głowie, popędzanie go spowodowało takie obrażenia, że padł na miejscu - mówi Mariola Włodarczyk z OTOZ Animals.
Mężczyzna został zatrzymany. Przedstawiono mu zarzut znęcania się nad psem ze szczególnym okrucieństwem. Przyznał się do winy i dobrowolnie poddał karze ośmiu miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata, dwa lata zakazu posiadania i opiekowania się zwierzętami, a także 3 tys. zł nawiązki na rzecz organizacji chroniących prawa zwierząt. Karę tę musi jeszcze zatwierdzić sąd.
Jak się okazało psa - młodego owczarka podhalańskiego - pod opiekę góralowi przekazali ludzie, którzy muszą wyprowadzić się z Zakopanego. Myśleli, że owczarkowi będzie lepiej w bacówce niż w bloku w wielkim mieście.
(mpw)