Pacjenci są gotowi dopłacać za leczenie, ale pod jednym warunkiem – zniknąć mają limity i kolejki. Takie są wnioski z sondażu przeprowadzonego przez związek zawodowy lekarzy. Wynika z niego, że jesteśmy gotowi na tzw. koszyk świadczeń.

REKLAMA

Miałby on przewidywać, za jakie porady i badania państwo będzie w stanie zapłacić, a koszty jakich będziemy ponosić z własnej kieszeni.

Sondaż trafi teraz w ręce polityków, w tym również ministra zdrowia. Nie wiadomo, czy wpłynie on na kształt ministerialnego projektu. Pierwsze wypowiedzi Zbigniewa Religi świadczą o tym, że nie jest on entuzjastą koszyka świadczeń. Nie dopuszcza bowiem myśli o żadnych dopłatach ze strony pacjentów. Oznacza to, że być może „nowe” w służbie zdrowia nie oznacza żadnych zmian.

Koszyk w praktyce istnieje już teraz. - Tylko on jest szeroki jak wór. Musi być dużo węższy - mówią lekarze. Ich zdaniem, powinny się w nim znaleźć najdroższe świadczenia, jak choćby leczenie nowotworów. Podstawowe porady i zabiegi powinny być refundowane tylko częściowo, tak jak leki. Przykładowo: do wizyty u lekarza rodzinnego musielibyśmy dopłacić 5 czy 10 złotych.