Zakaz opuszczania kraju, dozór policji i zakaz kontaktowania się z nieprzesłuchanymi dotychczas w sprawie świadkami - takie środki zapobiegawcze zastosował sąd wobec Mateusza Piskorskiego. Oskarżony o szpiegostwo na rzecz Rosji i Chin polityk wyszedł z aresztu po wpłaceniu 200 tys. zł kaucji.
"Mateusz Piskorski (zgodził się na podawanie danych - PAP) będzie odpowiadał z wolnej stopy. Proces jest w dalszym ciągu w toku" - przekazał jego adwokat Paweł Osik. Jednocześnie pełnomocnik polityka dodał, że wobec Piskorskiego sąd zastosował dodatkowe środki zapobiegawcze takie jak zakaz opuszczania kraju połączony z zatrzymaniem paszportu, dozór policji z obowiązkiem stawiennictwa oskarżonego trzy razy w tygodniu w najbliższej miejsca pobytu jednostce policji oraz zakaz kontaktowania się z nieprzesłuchanymi dotychczas na rozprawie świadkami.
Następny termin rozprawy wyznaczono na 30 maja. Proces jest w całości niejawny.
W kwietniu ub.r. Prokuratura Krajowa informowała, że skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko politykowi. Pierwszy zarzut, który na nim ciąży, to działalność na rzecz wywiadu cywilnego Federalnej Służby Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej i Służby Wywiadu Zagranicznego tego kraju, skierowanego przeciwko Rzeczypospolitej Polskiej. Miało to mieć miejsce w latach 2009-2016.
Drugi czyn zarzucony Mateuszowi Piskorskiemu dotyczy brania udziału w "działalności wywiadu Chińskiej Republiki Ludowej, skierowanej przeciwko Rzeczypospolitej Polskiej". PK informowała, że oskarżony osiągał z tego tytułu pokaźne korzyści majątkowe.
Prokuratura w toku śledztwa ustaliła też, że Piskorski, "prowadząc zakrojoną na szeroką skalę działalność oraz wykorzystując swoją pozycję społeczną, zawodową i polityczną oraz kontakty wśród polityków i dziennikarzy krajowych i zagranicznych, oddziaływał na grupy społeczne w Polsce i za granicą (...) Promował on cele polityczne Federacji Rosyjskiej. Próbując kształtować opinię publiczną poprzez prowokowanie antyukraińskiego nastawienia Polaków i antypolskiego nastawienia Ukraińców, dążył on między innymi do pogłębiania podziałów między Polakami i Ukraińcami" - podała w kwietniu ub.r. PK.
W grudniu ub.r. Sąd Apelacyjny w Warszawie zdecydował o zwolnieniu Piskorskiego z aresztu pod warunkiem wpłacenia przez oskarżonego 300 tys. zł poręczenia majątkowego. Orzeczenie to zaskarżyły zarówno obrona, jak i prokuratura. W lutym Sąd Apelacyjny rozpoznał zażalenia i zdecydował, by zmienić zaskarżone postanowienie, a dokładnie ustalić wysokość poręczenia majątkowego na kwotę 500 tys. zł oraz uchylić nakaz powstrzymania się od działalności o charakterze publicznym. Kwoty pół miliona złotych jednak nie udało się zebrać. Ostatecznie kwotę poręczenia obniżono do sumy 200 tys. zł na początku maja. Została wpłacona w zeszły czwartek. Tego samego dnia Mateusz Piskorski wyszedł z aresztu.