"To nie jest żadna rekonstrukcja, to jest zabieg medialny" – tak rekonstrukcję rządu skomentowała wiceszefowa PiS Beata Szydło. "Miały być lokomotywy, a są drezyny" – oceniał rzecznik Solidarnej Polski Patryk Jaki. "W tych propozycjach nie ma żadnej wizji, nie ma żadnej zmiany jakościowej" – wtórował rzecznik SLD Dariusz Joński.
Ta rekonstrukcja jest mieszaniem wody w tej samej szklance, bez dodania cukru, i twierdzeniem, że wówczas ta woda jest słodsza. Nie, nie jest - komentował przewodniczący klubu parlamentarnego PiS Mariusz Błaszczak.
Według Beaty Szydło, zmiany w rządzie podyktowane są przede wszystkim tym, że "w ostatnich dniach pojawia się coraz więcej informacji na temat korupcji, afer, kolejnych kompromitacji kolejnych ministrów". Donald Tusk zastosował jedyny możliwy, który mu jeszcze pozostał, manewr, czyli zmiany personalne. Zmiany personalne, które - wydaje mi się - nie mają większego znaczenia, jeżeli chodzi o funkcjonowanie tego rządu. Nie wydaje się, to widać było po zachowaniu premiera i jego wypowiedzi, żeby to był rzeczywiście rząd nowej energii - powiedziała dziennikarzom Szydło.
Dziwiła się, że z rządu odszedł dotychczasowy wicepremier, minister finansów Jacek Rostowski. Jak zauważyła, nie zakończył on prac nad projektem budżetu na przyszły rok i nad zmianami w ustawie o finansach publicznych. Zdemontowana jest w tej chwili ustawa o systemie emerytalnym, nie (została) doprowadzona do końca. I w takim momencie odchodzi wicepremier odpowiedzialny za te kwestie. To budzi poważne wątpliwości i może napawać naprawdę niepokojem - podkreśliła.
Dodała, że trudno ocenić, jaka będzie pozycja nowego ministra finansów Mateusza Szczurka. Sądzę, że słabsza niż Rostowskiego, zapewne ma on doprowadzić do tego, żeby w finansach lepiej się podziało, ale to jest tylko i wyłącznie zabieg medialny - zaznaczyła.
Pytana o połączenie dwóch resortów: transportu i rozwoju regionalnego, Szydło oceniła, że to wynik kłopotów, jakie powstały po dymisji dotychczasowego szefa resortu transportu Sławomira Nowaka.
Miała być wielka zmiana, okazało się, że mamy sytuację "z deszczu pod rynnę". To są zgrane karty. Miały być lokomotywy, a są drezyny - tak z kolei zmiany w rządzie ocenił rzecznik Solidarnej Polski Patryk Jaki.Według niego, jedyną zaskakującą postacią w nowym rządzie jest minister finansów. Trzeba pana Szczurka obdarzyć kredytem zaufania, natomiast najważniejsze jest to, co pan minister zamierza zmienić w polityce resortu w stosunku do tego, co pozostawił po sobie Jacek Rostowski. Pytanie jest zasadnicze: na ile pan Szczurek będzie mógł samodzielnie kształtować polskie finanse, a na ile będzie zmuszony iść drogą swojego poprzednika. O tym na razie nie usłyszeliśmy ani słowa - podkreślił Jaki.
Negatywnie ocenił decyzję o połączeniu ministerstwa rozwoju regionalnego z resortem transportu. Jest to obniżenie rangi polskiej infrastruktury - stwierdził.
Jaki uważa również, że termin ogłoszenia zmian w rządzie nie jest przypadkowy. Zrobiono to po to, aby przykryć, jak mówi sama prokuratura, największą aferę korupcyjną w historii III RP. Dlatego Solidarna Polska będzie domagała się powołania komisji śledczej, bo jesteśmy przekonani, że odwołanie ministra Nowaka nie miało związku tylko i wyłącznie z nieszczęsnym zegarkiem, ale być może także z wejściem CBA do firmy CAM Media - powiedział, odnosząc się do akcji Centralnego Biura Antykorupcyjnego, które zatrzymało we wtorek 18 osób podejrzewanych o korupcję.
O braku wizji mówił natomiast rzecznik SLD Dariusz Joński. W tych propozycjach nie ma żadnej zmiany jakościowej. To wyłącznie zmiana ilościowa. Oczekiwaliśmy nowego otwarcia, nowego programu. Usłyszeliśmy tylko nowe nazwiska - powiedział, dodając, że "te nazwiska niewiele nam mówią".Według Jońskiego, nowy minister finansów Mateusz Szczurek "nie wzbudza zaufania". Nie wiemy nic więcej: jakie on ma pomysły, a przecież jesteśmy w trakcie debaty na temat budżetu, na temat zmian w OFE. Nas interesuje, czy on będzie chciał te pomysły utrzymać, czy zmieniać. To wszystko jest robione na "za pięć dwunasta", wszystko jest postawione na głowie. Nie wolno w ten sposób traktować takiego resortu - mówił.
Podkreślił, że SLD oczekiwał przede wszystkim na likwidację Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji - "bo na ten temat mówili nawet posłowie PO, że nie ma sensu utrzymywać tego nikomu niepotrzebnego ministerstwa, niestety, nie udało się".
Dużym zaskoczeniem dla SLD - jak zaznaczył Joński - jest połączenie ministerstwa rozwoju regionalnego i ministerstwa transportu. Czy całkiem niezła - wyjątkowo w tym rządzie - pani minister Bieńkowska będzie w stanie zarządzać takimi dwoma gigantami, jakimi są te ministerstwa? Tego nie umiem sobie wyobrazić - stwierdził, po czym dodał: Moje przypuszczenie jest takie: premier nie znalazł nikogo na miejsce ministra Sławomira Nowaka i zaproponował, by przejęła je najsprawniejsza minister w tym rządzie.
(edbie)