"To jest histeria nie przystająca do wagi problemu" – twierdzi gość porannych „Faktów’ szef gabinetu politycznego premiera Lech Nikolski, komentując kolejną burzę na naszej scenie politycznej. Chodzi o to, że Sojusz Lewicy Demokratycznej zaproponował, by szefowie Narodowego Banku Polskiego oraz Najwyższej Izby Kontroli mogli uczestniczyć w posiedzeniach rządu, tylko na zaproszenie.
Lech Nikolski zapewnił, że rząd nie ma nic do ukrycia i nie zamierza rządzić bez świadków, a pomysł SLD wynika z konstytucji. Zresztą minister Nikolski zasłaniał się konstytucją jak tarczą: „Konstytucyjny przepis mówiący, że rada ministrów samodzielnie określa regulamin i tryb swojej pracy; więc konstytucja Polski wyraźnie odsyła te zasady do samej rady ministrów. To nie jest tak, że przedstawiciele Narodowego Banku Polskiego czy Najwyższej Izby Kontroli mają nie uczestniczyć w procedurze podejmowania decyzji przez rząd. Uczestniczą w posiedzeniach stałego komitetu, więc mają pełny przegląd wszystkich decyzji. To nie jest tak, że ktoś ich pozbawia wiedzy o tym wszystkim” – twierdzi szef gabinetu politycznego premiera. Lech Nikolski zaznaczył także, że prezes NBP, profesor Leszek Balcerowicz nie pojawił się jeszcze na posiedzeniu gabinetu Leszka Millera. A rząd - przypomniał Nikolski - działa już od dwóch miesięcy. O tym, czy poprawka SLD zmierzająca do wykluczenia szefów Banku Centralnego i Najwyższej Izby Kontroli z udziału w posiedzeniach rządu wejdzie w życie, zdecyduje dzisiaj Sejm.
foto Marcin Wójcicki RMF Warszawa
11:15