Dwóch mężczyzn usłyszało zarzuty i trafiło do tymczasowego aresztu w związku ze składowaniem około 700 tysięcy litrów odpadów chemicznych w Żorach. Odpady są niebezpieczne dla ludzi i środowiska.

REKLAMA

Mężczyźni są podejrzani o sprowadzenie niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia wielu osób. Śledczy ustalili, że jeden z nich prowadził firmę zajmującą się nabywaniem, sprzedażą i transportem odpadów. Gromadził je najpierw w hali w Siemianowicach Śląskich. Porozumiał się z drugim podejrzanym, który za pieniądze udostępnił mu swoją posesję w Żorach.

W lutym policjanci znaleźli tam 14 ciężarowych naczep z płynnymi odpadami.

Naczepy były wypełnione zbiornikami o pojemności tysiąca litrów, tzw. mauzerami, i beczkami o mniejszej pojemności. Na każdej naczepie było co najmniej 50 pojemników. Ilość zgromadzonych substancji policjanci oszacowali na ok. 700 tys. litrów. Na miejsce wezwano strażaków z Żor, jednostkę chemiczną straży z Bielska-Białej i biegłego sądowego z zakresu fizykochemii i chemii sądowej, który nadzorował pobieranie próbek substancji.

Jak wynika z opinii biegłego z zakresu ochrony środowiska, nielegalnie składowane odpady są odpadami niebezpiecznymi, są to substancje chemiczne, które muszą być przechowywane w zamkniętych, dobrze wentylowanych pomieszczeniach o podłożu betonowym, z dala od skupisk ludzkich, ze względu na możliwość emisji toksycznych oparów do atmosfery - mówi rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gliwicach Joanna Smorczewska.

W ocenie specjalistów przywiezione do Żor substancje mogą stanowić zagrożenie dla życia lub zdrowia ludzi oraz spowodować pogorszenie jakości wody, powietrza, ziemi lub spowodować zniszczenia w świecie roślinnym lub zwierzęcym.

Krzysztofowi M. i Zdzisławowi O. przedstawiono zarzuty dotyczące nielegalnego składowania odpadów oraz sprowadzenia niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia wielu osób albo dla mienia w wielkich rozmiarach. Może im grozić kara do ośmiu lat więzienia.