Ogarnął Was szał wyprzedaży? Lepiej kupujcie z głową. Zimowe wyprzedaże to złote żniwa dla nie do końca uczciwych handlowców. Jak mówi szczecińska rzecznik praw konsumentów Longina Kaczmarek, w tym czasie zdecydowanie łatwiej można nabrać klientów.
Najważniejsze to nie kupować czegoś tylko dlatego, że coś jest na wyprzedaży. Po pierwsze może się okazać, że ta rzecz jest nam niepotrzebna, a po drugie może się okazać, że to wcale nie było tańsze - ostrzega Longina Kaczmarek. Sprzedawcy manipulują cenami rzekomo przecenionych towarów. Przyszła pani i pokazała etykietę, na której było naklejone kilka cen. Na spodzie była ta pierwotna, potem była cena nieco niższa, kolejna już zbliżona do pierwszej, a ostateczna, niby promocyjna, okazała się taka sama, jak cena wyjściowa - mówi rzeczniczka praw konsumenta. Często okazuje się, że żadnego rabatu nie było. Przykład: kurtka przed świętami wyceniona na 900 złotych, a po świętach "przeceniona" na 900 z 1200 złotych.
W błąd sugerują też reklamy. Sama się kiedyś zasugerowałam napisem "wszystko za 50 proc.". Tyle, że w sklepie okazało się, że nie wszystko, tylko towary z jednego wieszaka są przecenione. Wiele osób w takiej sytuacji i tak kupi - mówi Longina Kaczmarek. Jak dodaje, zdarza się też, że na wyprzedaże posezonowe, sprzedawcy przeznaczają towary wybrakowane albo z wadami ukrytymi. To niezgodne z prawem. Zimowa czy letnia wyprzedaż powinna dotyczyć pełnowartościowych produktów.
Inne sztuczki, na które nabierają się klienci, to dodawanie "gratisów", przez które oferowany towar jest droższy niż byłby kupowany osobno. Zdarza się, że cena zakodowana w kasie jest inna, niż ta np. z gazetki reklamowej. Sprzedawcy manipulują też ceną - słynne 99 groszy sprawia, że towar wydaje się tańszy, lub ekspozycją produktów. Okazuje się, że klienci chętnie sięgają po towary umieszczone w dużych koszach, bo to sugeruje, że rzeczywiście mamy do czynienia z promocją.
Co zatem można zrobić, gdy złapie się za rękę nieuczciwego sprzedawcę? Można zawiadomić Inspekcję Handlową, której pracownicy powinni wcielić się w rolę klientów i zbadać sprawę z bliska, żeby wykluczyć pomyłkę. Inspektorzy mogą przyjrzeć się metkom i cenom. Inspekcja Handlowa kieruje sprawę do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumenta, który wszczyna postępowanie. Przedsiębiorca może zapłacić karę w wysokości nawet 10 proc. ubiegłorocznego przychodu. Także kary są dość dotkliwe - mówi Longina Kaczmarek.
Na towary z wyprzedaży również przysługuje dwuletnia gwarancja. Można je reklamować tak samo, jak rzeczy nieprzecenione. Podstawą jest paragon, choć w sytuacjach awaryjnych można pokazać wyciąg z konta, jeśli płaciliśmy kartą. Przyda się też oświadczenie świadka, który widział, jak kupowaliśmy towar w danym sklepie.