"Winnych nie ma", "Nic złego się nie stało", "Przed końcem roku było dużo pracy z innymi ustawami". W ten sposób Donald Tusk zbagatelizował zarzuty, że przez opieszałość jego kancelarii w opublikowaniu ustawy dotyczącej najgorszych zbrodniarzy, zabójca czterech chłopców - Mariusz Trynkiewicz - już za miesiąc może wyjść na wolność.
Jak premier odniósł się do zarzutów o opieszałości kancelarii ws. opublikowania ustawy? Po pierwsze, nie doszło do żadnego naruszenia przepisów (...). Żaden z urzędników nie zrobił nic złego, więc nie ma powodów wyciągać żadnej odpowiedzialności. Ustawa została opublikowana tak, jak każda inna. Po przesłaniu do kancelarii, rządowe Centrum Legislacji czyta jeszcze ją pod względem redakcyjnym, ze względu na literówki i - w kolejności zgłoszeń takich ustaw - są one publikowane. Koniec roku pod tym względem jest szczególnie okresem intensywnej pracy (...), ponieważ jest bardzo dużo ustaw, które muszą zostać opublikowane pod koniec roku. Ta ustawa do takiej akurat nie należała - podkreśla Tusk.
Premier zapewnia, że to iż ustawa została opublikowana 7 stycznia, nie zmniejsza skuteczności jej działania (...). Ta ustawa wchodzi w życie po prostu w dniu opublikowania. Nie ma zawartej daty. Sugestie, że nie będzie obejmowała niektórych zbrodniarzy odsiadujących wyrok - chodzi głównie o jednego, który opuści zakład karny 11 lutego (Trynkiewicza - przyp. red) - nie są prawdziwe. Ta ustawa swoim działaniem obejmuje także ten przypadek - zapewnia premier. Dodaje jednak: Czy ta ustawa zagwarantuje w jego przypadku (Trynkiewicza - przyp. reda.) i w innych przypadkach stałą izolację po zakończeniu po odbyciu wyroku? Oczywiście nie. Ta ustawa nie daje automatyzmu: "skończył się wyrok, on i tak nadal będzie siedział".
Tusk podkreśla, że to decyzja sądu będzie rozstrzygała o ewentualnej izolacji skazanego, który zakończył odsiadywanie wyroku. Zapewnia jednak: W odniesieniu do Trynkiewicza, gdyby okazało się, że decyzją sędziego - wskutek wniosku biegłego czy apelacji - Trynkiewicz opuści ośrodek, to i tak wspólnym wysiłkiem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Ministerstwa Sprawiedliwości będzie otoczony niezwykle szczelną opieką. Służby będą zobowiązane do takiego traktowania tego obywatela, aby nie zaszkodził nikomu i ministrowie, z którymi współpracuję, gwarantują, że tak będzie. (...) Jest podwójny powód, dla którego będzie pod bardzo pieczołowitą opieką: by on nie mógł krzywdy zrobić i żeby na nim nie dokonano linczu.
Premier dodał, że taką "szczelną opieką" zostanie otoczony nie tylko Trynkiewicz, ale każdy z najgroźniejszych przestępców, który skończył odsiadywanie wyroku, a decyzją sądu nie zostanie skierowany do ośrodka izolacyjnego. Pragnę uspokoić: w każdym z tych przypadków, jeśli sędziowie zdecydują się nie umieszczać w ośrodku od odosobnienia tych ludzi (...), czujemy się w obowiązku zastosować metody, które wyeliminują jakiekolwiek zagrożenie z ich strony wobec otoczenia.
Przypomnijmy, że prezydent podpisał ustawę, by izolować najgroźniejszych przestępców skazanych na karę śmierci za czasów PRL, 13 grudnia. Odesłał jednak dokument do kancelarii premiera trzy dni później. Sama ustawa została zaś opublikowana dopiero wczoraj. W życie wejdzie za dwa tygodnie. Dopiero gdy to się stanie, będzie można rozpocząć procedurę w sprawie umieszczenia więźnia w ośrodku izolacyjnym. Polega ona na tym, że dyrektor więzienia składa wniosek do sądu o skierowanie mordercy do tej placówki. Problem w tym, że sąd musi powołać swoich biegłych i zbadać więźnia. W przypadku Trynkiewicza - według wyliczeń osób z resortu sprawiedliwości, z którymi rozmawiał reporter RMF FM - nie wystarczy na to czasu.