Ponad milion złotych na ochronę Jarosława Kaczyńskiego wydaje rocznie Prawo i Sprawiedliwość. O bezpieczeństwo szefa partii dba jednocześnie nawet 20 ochroniarzy - donosi najnowszy "Newsweek", który przeanalizował dokumentację finansową PiS za ubiegły rok. Ponad milion złotych z konta partii trafiło także w 2012 roku do jednej z zaprzyjaźnionej firm.

REKLAMA

Partia Jarosława Kaczyńskiego korzysta z usług firmy Grom Group. Założyło ją dwóch emerytowanych snajperów jednostki Grom. W jej ofercie znajdują się usługi byłych komandosów, oficerów służb specjalnych i funkcjonariuszy BOR.

Prezes PiS zawsze korzysta z ochrony. Maksymalnie w jednym momencie chroni go nawet 20 funkcjonariuszy. Ochroniarze jeżdżą z nim po Polsce, zabezpieczają spotkania z sympatykami, pojawiają się na wyborczych konwencjach i pilnują jego domu.

Według ustaleń "Newsweeka", w ubiegłym roku partia wydała na ochronę Kaczyńskiego 1,1 mln złotych, czyli ok. 90 tys. miesięcznie. Tygodnik zwraca uwagę, że to stawka rzadko spotykana w branży ochroniarskiej. Dla Grom Group pieniądze PiS stanowią natomiast większość dochodów. W 2011 roku przychody firmy wyniosły ok. 1,8 mln zł. Był to rok wyborczy, partia mogła więc wydać na ochronę prezesa jeszcze więcej niż w 2012 roku.

Pięć przelewów dla spółki MTML

W dokumentacji partii znajduje się także informacja o pięciu wypłatach na łączną sumę ok. 1,2 mln złotych, które trafiły na konto niewielkiej spółki MTML. Jej prezesem i współwłaścicielem jest Tomasz Pierzchalski - dyrektor warszawskiego biura europosłów PiS i członek rady Nowego Kierunku, fundacji kojarzonej z partią Kaczyńskiego.

MTML działa od 2003 roku. Zajmuje się działalnością sportowo-rekreacyjną i marketingową. Jak zwraca uwagę "Newsweek", firma przez długie lata istniała jednak tylko na papierze - nie prowadziła działalności i przynosiła straty. Zmieniło się to dopiero po nawiązaniu współpracy z PiS. Nie wiadomo, za co spółka otrzymała ponad milion złotych. Politycy PiS nieoficjalnie mówią jednak, że Pierzchalski brał udział w organizacji debat prof. Piotra Glińskiego i pożyczał partii ekran pojawiający się na konferencjach prasowych. Zdziwiony interesami Pierzchalskiego jest m.in. europoseł Tomasz Poręba. Gdy usłyszał o milionie przelanym na konto jego spółki, tylko jęknął: O, Jezu...

Firma Pierzchalskiego nie ma strony internetowej. Jej telefon nie odpowiada. W biurze na Mokotowie nikt nie podnosi natomiast telefonu.

Newsweek/MRod