Pierwsza konfrontacja żołnierzy podejrzanych o zbrodnię wojenną w Afganistanie niczego nie wyjaśniła - dowiedział się reporter RMF FM. W prokuraturze wojskowej w Poznaniu naprzeciw siebie usiedli kapitan Olgierd C. ten który miał wydać rozkaz ataku na wioskę oraz podporucznik Łukasz B. - dowódca grupy, która pojechała do Nangar Khel.
Według informacji reportera RMF FM, to spotkanie nie zmieniło kompletnie nic. Olgierd C. powiedział, że nie wydal rozkazu ataku na Nangar Khel, Łukasz B. zeznał natomiast, że taki rozkaz padł. Decydująca ma być opinia biegłych, którzy – do 15 kwietnia – mają na miejscu zbadać pociski. Adwokaci podejrzanych wątpią jednak, czy będzie to możliwe ze względu na ostrą zimę panującą w Afganistanie.
Prokuratura zamierza kontynuować konfrontacje żołnierzy, którzy są podejrzani o ostrzelanie wioski. Jak poinformował Woźniak, śledczy planują przesłuchać jeszcze 200 świadków. Wyjaśnił, że postępowanie przygotowawcze powinno zakończyć się w końcu czerwca bieżącego roku.
Prokuratura wojskowa nie przesłucha natomiast amerykańskiego oficera Martina Schweitzera w sprawie zajść w Nangar Khel. O jego przesłuchanie prosił śledczych Bogdan Klich. Minister obrony, który spotkał się z wojskowym w Afganistanie, twierdził, że pułkownik ma ważne informacje.
Zastępca naczelnego prokuratora wojskowego generał Zbigniew Woźniak stwierdził jednak, że przesłuchanie Schweitzera wydaje się bezzasadne. W momencie ostrzału wioski Nanagar Khel dowódca 4. Grupy Bojowej w Afganistanie był bowiem na urlopie. Pan minister Klich przekazał odczucia pana pułkownika, ale nie przekazał faktów, których pan pułkownicy Schweitzer nie zna. Zdanie każdy może mieć odrębne na temat tej sprawy. My opieramy się na stwierdzonych faktach - powiedział Woźniak. Schweitzer zastrzegł, że nie ma wiedzy na temat tego zdarzenia, ponieważ przebywał na urlopie - dodał generał.
Na informację o nie przesłuchanie Schweitzera, obrońcy podejrzanych żołnierzy zareagowali bez wielkich emocji. Mecenas Tomasz Krzyżanowski powiedział, że gdyby był prokuratorem, też by go nie przesłuchiwał. Kolejny – proszący o anonimowość – obrońca mówił natomiast, że zaczyna się zastanawiać nad wysokością kary dla swojego klienta. Jego zdaniem, wina Polaków jest bardzo prawdopodobna.
Rodziny żołnierzy, podejrzanych o ostrzelanie afgańskiej wioski Nangar Kher bronią swoich bliskich. Ojciec jednego z aresztowanych w tej sprawie żołnierzy zrzekł się - w imieniu syna - nadanych mu odznaczeń państwowych. Żony żołnierzy zapewniają za pośrednictwem mediów, że będą walczyć do końca o swoich mężów:
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Do ostrzału wioski Nangar Khel doszło 16 sierpnia ubiegłego roku. Na miejscu zginęło sześć osób, dwie kolejne zmarły w wyniku odniesionych ran. Wśród ofiar były dzieci i kobiety. Sześciu żołnierzom prokuratura zarzuciła zabójstwo ludności cywilnej (grozi im dożywocie), siódmemu - atak na niebroniony obiekt cywilny (grozi mu do 25 lat więzienia). Żołnierze zostali aresztowani 13 listopada.