Wyjątkowo cenną kolekcję obozowych i więziennych grypsów otrzymało Państwowe Muzeum na Majdanku. Przez lata były przechowywane przez rodzinę Antoniny Grygowej- znanej lubelskiej patriotki i działaczki społecznej. Do muzeum w dawnym niemieckim obozie koncentracyjnym trafiło blisko 200 grypsów. Do tej pory muzeum posiadało w kolekcji 25.
Niezadrukowane brzegi gazet, karteluszki z notesu, strzępki papieru pakowego, czy bibułki papierosowe - tak wyglądają grypsy. Przekazali je wnuk i prawnuczka Andrzej Putz i jego córka Joanna Putz-Leszczyńska.
Antonina Grygowa była patriotką i działaczką społeczną, właścicielką znanej lubelskiej piekarni, którą prowadziła z mężem i córkami. Od początku II wojny światowej bezinteresownie angażowała się w pomoc osadzonym w obozach i więzieniach. Niosła również pomoc Żydom: udało jej się ocalić i otoczyć opieką Lusię Hufnagel i Czesię Mamet, a także przez sześć miesięcy ukrywać niemowlę urodzone przez więźniarkę Zamku Lubelskiego. Za bezinteresowną pomoc, jaką niosła z narażeniem życia uwięzionym w obozie koncentracyjnym Lublin, na wniosek ocalałych jedną z pobliskich ulic, nazwano jej imieniem.
Pomagała nie tylko więźniom w Lublinie. Słała też paczki żywnościowe, leki, ubrania i słowa wsparcia do więźniów obozów koncentracyjnych i jenieckich w Rzeszy. Do paczek kierowanych do obozu zwykle do swojego imienia dopisywała nazwisko więźnia, dlatego nie znali oni jej osobiście i nazywali "Ciotka Antoniną" lub "Mateczką". Ci, którzy wiedzieli, kto im pomaga, po wojnie wracali do Lublina, aby jej podziękować za dobre słowo, za paczki, za to, że będąc w obozie, mieli świadomość, że ktoś o nich myśli.
Antonina Grygowa była osobą bardzo szanowaną przez więźniów. Listy do niej adresowali w następujący sposób: "Łaskawa Pani Antonino!" "Przezacna Pani, moja dobrodziejko i wierna orędowniczko!", "Kochana Opiekunko!", "Moja Kochana i droga Ciociu!", "Droga Ciociu Antonino!", "Kochana moja Kuzynko!", "Czcigodna i dobra Pani".
Z grypsów wysyłanych do "Ciotki Antoniny":
"Kochana Pani!
Gdybym mogła zebrać wszystkie błyszczące gwiazdeczki z nieba i przesłać je wraz z uśmiechami nie byłoby to wystarczające jako podziękowania za opiekę.
Pani Antonino! Czy Pani wie, co czuje młoda dziewczyna w naszych warunkach, gdy ma świadomość czyjejś opieki? I właśnie myśli o mnie nie tylko Mama, a ktoś nieznajomy, a bliski i kochany. Myślę o Pani zawsze najserdeczniej i w modlitwach moich codziennych proszę o dużo jasnych chwil w Pani życiu. (...)
Całuję Pani drogie ręce Kuca."
***
"Droga Pani Antonino!
Piszę na kartce z bloczku Sławka, bo już nam papieru zbrakło. Za dzisiejsze listy w imieniu kolegów i swoim bardzo dziękuję. Pisze Pani słów kilka o sobie, że już piąty rok pracuje Pani, narażając się stale. Takiej osobie, jak Pani chyba włos z głowy spaść nie może, bo jeśli już w Boga wierzymy, to nie wątpić musimy, że w opiece Opatrzności znaleźć się muszą nade wszystko tacy ludzie, jak Pani, Droga nam wszystkim. (...) Tem, co Pani dla mnie - i dla nas w ogóle robi - wdzięczność to słabe słowo, tem Pani serca na stałe ujarzmia. (...) Łączę dla Drogich Pań serdeczne pozdrowienia. Oddany Zygmunt."
(j.)