Afrykański Narodowy Związek Zimbabwe (ZANU-PF) prezydenta Roberta Mugabe wygrał wtorkowe wybory parlamentarne. Mimo wysiłków władz, wyjątkowo dobrze wypadła opozycja.
Według ostatecznych wyników prezydenckie ugrupowanie zdobyło 62 mandaty w 150-osobowym zgromadzeniu. Główna opozycyjna siła - Ruch na rzecz Demokratycznych Zmian (MDC) będzie miał 57 deputowanych, co można uznać za ogromny sukces ugrupowania powstałego zaledwie 9 miesięcy temu. W czasie 20-letnich rządów ZANU-PF opozycja nigdy nie miała więcej niż trzech reprezentantów w parlamencie. Jeden mandat zdobyła maleńka opozycyjna partia ZANU-DONGA. Pozostałych 30 deputowanych nie pochodzi z wyborów - zostaną oni mianowani przez prezydenta Mugabe.
Do zgromadzenia nie wszedł szef MDC, Morgan Tsvangirai. Komentując swą porażkę, Tsvangirai powiedział: "Wszyscy wiemy, w jakich warunkach odbywało się głosowanie. Wiem, że zdobyłem mandat". Jego słowa odnosiły się do prześladowań, jakim poddani byli zwolennicy opozycji w okresie poprzedzającym wybory. Potwierdza to specjalny obserwator z ramienia Unii Europejskiej Pierre Schori, którego zdaniem wyborów nie można określić mianem "wolnych i uczciwych".
W nowym parlamencie Zimbabwe zasiądzie między innymi Chenjerai "Hitler" Hunzvi, lider tak zwanych "weteranów wojny wyzwoleńczej", przez kilka miesięcy napadających na farmy białych osadników. Zdobył on mandat w jednym z centralnych okręgów, gdzie inwazje na posiadłości farmerów były szczególnie częste.
00:45