W Zimbabwe rozpoczął się proces przekazywania ziemi białych farmerów w ręce czarnej biedoty. Sygnał do rozpoczęcia kontrowersyjnej reformy rolnej dał wiceprezydent kraju, Joseph Msika.
Zgodnie z dekretem rządu, rozdzielona zostanie ziemia z ponad 800 gospodarstw. Ale biali posiadacze obawiają się, że na tym nie koniec. Weterani wojny wyzwoleńczej, która wyzwoliła Zimbabwe spod kolonialnej zależności od Wielkiej Brytanii, zajęli znacznie więcej farm i ich właściciele boją się, że także one zostaną rozparcelowane.
W rękach potomków Brytyjczyków znajdowało się do niedawna 70 procent ziemi w tym południowoafrykańskim kraju. Na początku roku, weterani, za cichą zgodą władz, rozpoczęli zajmowanie gospodarstw. Prezydent Robert Mugabe liczył, że w ten sposób byli towarzysze pomogą mu rozprawić się z opozycją, popieraną właśnie przez białych. Ten plan się powiódł - wybory parlamentarne przyniosły zwycięstwo rządzącej partii prezydenta Mugabe, choć zdołała ona pokonać opozycję niewielką różnicą głosów.
Przyspieszona reforma rolna i redystrybucja ziemi rozpoczyna się dziś we wszystkich ośmiu prowincjachJoseph Mzika, wiceprezydent Zimbabwe
Ziemia była głównym motywem wojny o wyzwolenie spod panowania Brytyjczyków w 1970 roku. Po odrzuceniu w lutym tego roku zaproponowanej przez rząd konstytucji, tysiące weteranów wojennych wtargnęło na tereny ponad 1600 farm, zmuszając niektórych właścicieli do ucieczki do miast. Wskutek wtargnięć normalna praca na farmach została zakłócona, większość gospodarstw szybko popada w ruinę. Paląca kwestia ziemi była kluczową w wyborach do parlamentu, które odbyły się w zeszłym miesiącu. Warto podkreślić, że po raz pierwszy od dwóch dekad w czasie swych rządów, partia Roberta Mugabe - ZANU-PF - zwyciężyła bardzo małą różnicą głosów. Z kolei opozycyjny Ruch na Rzecz Demokratycznych Zmian (MDC) zdobył największą w swej historii liczbę miejsc w parlamencie w Harare.
13:00