To Instytut Pamięci Narodowej powinien być wiodącą instytucją w sprawie wojennych reparacji i to IPN powinien zająć się szacowaniem strat. Taki pomysł pojawił w Ministerstwie Spraw Zagranicznych - ustalił reporter RMF FM Mariusz Piekarski. Od wielu tygodni członkowie rządu oraz politycy PiS mówią o reparacjach od Niemiec, ale nie przedstawiają planu i harmonogramu działań.
Na razie to autorski pomysł ministra Witolda Waszczykowskiego, który nieoficjalnie przyznaje, że skoro obliczanie wojennych strat to głównie kwerenda w archiwach i praca na dokumentach rozmaitych urzędów w całej Polsce to najwłaściwszy będzie IPN.
Z IPN-em nikt o tym nie rozmawiał, ale wiceprezes Instytutu Krzysztof Szwagrzyk mówi, że to praca ponad możliwości IPN-u.
IPN na pewno nie może być instytucją wiodącą. To fizycznie przerasta możliwości naszej instytucji. To w obecnych realiach jest niemożliwe - powiedział nam Krzysztof Szwagrzyk.
Rząd musi więc szukać innych rozwiązań. Każdy, kto mówi o reparacjach, wskazuje pomysły na oślep.
Rząd da ekspertów, żeby takie szacunki zrobili - to słowa ministra kancelarii premiera Henryka Kowalczyka.
Rzecznik rządu Rafał Bochenek mówi z kolei w środę w Popołudniowej rozmowie w RMF FM: Wszystko odbywa się w Ministerstwie Spraw Zagranicznych.
W ten sposób koło się zamyka. A do tego dochodzą pomysły, by w Sejmie postała specjalna komisja lub jakiś zespół.
(j.)