"W momencie, kiedy marszałek (Małgorzata - przyp. red.) Kidawa-Błońska straciła szansę na zwycięstwo w wyborach prezydenckich, PO postanowiła dokonać obstrukcji (...) i przekonać dodatkowo jeszcze kilku, kilkunastu posłów z naszego obozu, co też się stało - stąd rola premiera (Jarosława - przyp. red.) Gowina" - powiedział przed komisją śledczą ds. wyborów korespondencyjnych były premier Mateusz Morawiecki. Stwierdził też, że to PO jest winna temu, iż przy przygotowywaniu wyborów "poszło w błoto 70 mln zł". Przesłuchiwany przed południem prof. Piotr Uziębło oświadczył, że "jest przesłanka, iż Morawiecki mógł złamać konstytucję", wydając polecenia, by przygotować wybory kopertowe. Przesłuchanie Morawieckiego trwało kilka godzin, będzie ono kontynuowane w środę od godz. 13:00.

REKLAMA

Mateusz Morawiecki stanął przed komisją, która przesłuchuje go w związku z wydanymi przez niego decyzjami z 16 kwietnia 2020 roku. Chodzi o wybory prezydenckie, które z powodu pandemii koronawirusa, miesiąc później miały się odbyć w formule głosowania korespondencyjnego. Ostatecznie wybory odbyły się 28 czerwca, wyborcy poszli do urn w lokalach wyborczych.

Przewodniczący komisji Dariusz Joński poinformował, że przesłuchanie byłego szefa rządu PiS potrwa do godziny 18:00 i może być kontynuowane w przyszłym tygodniu.

Podczas przesłuchania byłego premiera przed sejmową komisją śledczą było dużo spięć - relacjonowała reporterka RMF FM Magdalena Grajnert, która jest na miejscu.

Były premier uważał, że pytania, które słyszy, są zadawane z tezą, a przewodniczący komisji Dariusz Joński, iż Mateusz Morawiecki na nie nie odpowiada. Było więc wyłączanie mikrofonu i emocje innych posłów, którzy co parę chwil głośno wykrzykiwali swoje uwagi.

Przesłuchanie byłego premiera przed komisją śledczą ds. wyborów korespondencyjnych będzie kontynuowane w środę o godz. 13 - poinformował przewodniczący komisji Dariusz Joński (KO).

Morawiecki oskarża PO o ukrywanie prawdy ws. wyborów kopertowych

Przed przesłuchaniem Morawiecki mówił dziennikarzom, że decyzje ws. wyborów kopertowych zostały podjęte zgodnie z prawem. Powoływał się na prawomocny wyrok sądu, który zapadł w tej sprawie 29 listopada 2023 roku.

On miażdży, masakruje tą narrację NIK, TVN, PO - stwierdził.

Zdaniem Morawieckiego komisja śledcza ds. wyborów korespondencyjnych została powołana po to, by przykryć nieudolność rządzących i to, że rząd Donalda Tuska nie realizuje swoich obietnic wyborczych.

Urządzając taki cyrk, taką szopkę, robicie krzywdę państwu polskiemu - powiedział.

Dalej mówił, że politycy PO robią "kpinę z polskiego parlamentaryzmu" i nie chcą przesłuchać przed komisją kluczowych świadków. To według niego Małgorzata Kidawa-Błońska, Borys Budka, czy Rafał Trzaskowski.

Wywróciliście cztery lata temu wybory prezydenckie dla swoich ciasnych i partyjnych interesów, bo baliście się, że wasza kandydatka (Małgorzata Kidawa-Błońska) będzie miała kompromitujący wynik - oświadczył.

Morawiecki: To PO jest winna temu, że "poszło w błoto 70 mln zł"

Przewodniczący komisji Dariusz Joński pytał, czy Morawiecki odpowiada za decyzje, które wydał 16 kwietnia 2020 roku Poczcie Polskiej i Państwowej Komisji Papierów Wartościowych. Ja podpisałem decyzję - stwierdził były szef rządu.

Stwierdził też, że to PO jest winna temu, że przy przygotowywaniu wyborów korespondencyjnych "poszło w błoto 70 mln zł".

Wy jesteście winni temu, że poszło w błoto 70 milionów złotych, jest temu winna Platforma Obywatelska, pana kierownik, ówczesny szef PO, pani Małgorzata Kidawa-Błońska i wszyscy ci, którzy się do tego przyznali, w tym również pan Rafał Trzaskowski - powiedział Morawiecki, zwracając się do Jońskiego.

Morawiecki: Nie mogę potwierdzić, że Bielan był pomysłodawcą wyborów korespondencyjnych

Były premier został zapytany, czy to europoseł Adam Bielan, w 2020 r. rzecznik kampanii prezydenta Andrzeja Dudy, był pomysłodawcą przeprowadzenia wyborów korespondencyjnych.

Jak mówił szef komisji, to właśnie jego jako pomysłodawcę wskazało co najmniej trzech świadków komisji.

Nie mogę tego potwierdzić. Pomysł ten pojawił się w dyskusjach w naszym rządzie, w kierownictwie politycznym, mniej więcej pod koniec marca, na początku kwietnia - odparł Morawiecki.

Jak wskazał, był on pokłosiem informacji płynących z innych krajów, które ze względu na pandemię rozważały przeprowadzenie wyborów właśnie w trybie korespondencyjnym.

Wielokrotnie rozmawiałem z Adamem Bielanem, ale nie od niego pierwszego usłyszałem ten pomysł - powtórzył Morawiecki.

Na pytanie, kiedy po raz pierwszy poruszył ten temat z szefem PiS Jarosławem Kaczyńskim, Morawiecki odparł, że na pewno było to po 28 marca 2020 roku. Jak dodał, nie pamięta okoliczności tej rozmowy, ale - dodał - jego opinia była "pozytywna".

Gdy Joński zapytał go, czy zdaje sobie sprawę z nadużycia władzy, a Morawiecki zaczął swoją odpowiedź od obietnicy rozliczenia obecnej władzy, szef komisji wyłączył mu mikrofon. Nie pozwolę, aby pan kogokolwiek na tej komisji obrażał - powiedział.

/ Paweł Supernak / PAP
/ Paweł Supernak / PAP
/ Paweł Supernak / PAP
/ Paweł Supernak / PAP
/ Paweł Supernak / PAP
/ Paweł Supernak / PAP
/ Paweł Supernak / PAP
/ Paweł Supernak / PAP
/ Paweł Supernak / PAP
/ Paweł Supernak / PAP

Morawiecki: MAP przygotowało projekty decyzji ws. Poczty Polskiej i PWPW

Były premier zeznał, że po raz pierwszy zapoznał się z projektem decyzji ws. polecenia Poczcie Polskiej oraz PWPW podjęcia działań przygotowujących wybory kilka dni przed ich podpisaniem.

Przekazał, że jeśli dobrze pamięta, to - co referował mu wówczas szef KPRM Michał Dworczyk - projekt decyzji był autorstwa Ministerstwa Aktywów Państwowych.

Morawiecki był pytany, czy znał negatywne opinie prawne szefa Prokuratorii Generalnej oraz departamentu prawnego KPRM.

Tak, pan minister Michał Dworczyk poinformował mnie na kilka dni przed 16 kwietnia (2020 r.) - nie potrafię podać dziennej daty - że w stosunku do pierwotnej decyzji zaproponowanej przez MAP pojawiły się wątpliwości prawne. Poinformowałem go, że proszę o poprawienie tych decyzji i ich zrekonstruowanie w taki sposób, aby prace przygotowawcze, które miały być przeprowadzone przez Pocztę Polską i PWPW mogły być wykonane, a jednocześnie, żeby nikt nie miał wątpliwości prawnych - zeznał był premier.

Jak relacjonował, po kilku dniach, najprawdopodobniej 16 kwietnia 2020 r. minister Dworczyk poinformował go ustnie o tym, że "nowe ustne i - w ślad za tym idące - pisemne stanowiska prawnicze zostały pozyskane, że te decyzje zostały poprawione i że dotyczą realizacji niezbędnych czynności zmierzających do przygotowania przeprowadzenia wyborów prezydenta RP i teraz są zgodne z prawem i podstawa prawna została również przywołana".

Morawiecki dodał, że nie pamięta, kto był autorem tych nowych opinii. Byli to jacyś profesorowie, doktorzy nauk prawnych - mówił.

Na uwagę, że pozytywne opinie zostały wydane już po 16 kwietnia 2020 roku, Morawiecki powiedział, że Dworczyk "przygotowywał tę decyzję w oparciu o ustne informacje ze strony prawników, w ślad za którymi miały pójść potwierdzenia pisemne".

Być może było tak, że ustne potwierdzenia nadeszły 14, 15, bądź 16 czerwca, a później potwierdzenia pisemne - mówił.

Były szef rządu: Wybory korespondencyjne były bezpieczniejsze

Zdaniem Morawieckiego, wybory w trybie korespondencyjnym były bezpieczniejsze "zdaniem ministra Łukasza Szumowskiego i medyków".

Wybory, które zorganizowaliśmy pod przymusem PO były mniej bezpieczne - ocenił. Podkreślił, że nie miał żadnych wątpliwości, iż wybory z głosowaniem przy urnach są mniej bezpieczne, z punktu widzenia epidemicznego. Wybory korespondencyjne były najwłaściwszym sposobem przeprowadzenia wyborów - przekonywał.

Dla mnie informacje spływające ze świata, a przynajmniej z dwóch kontynentów, co do trybów przeprowadzenia wyborów, były najbardziej przekonujące. Te informacje spływały z USA, Kanady, Szwajcarii, Niemiec, Korei Południowej i to było bardzo przekonujące, że skoro w takich krajach odbywały się wybory korespondencyjne, to my też powinniśmy je przeprowadzić - wyjaśnił.

Były premier zeznał, że rozmawiał wówczas - czasami kilka razy dziennie - z ministrem Szumowskim, "który miał bardzo szerokie kontakty ze środowiskiem medycznym" i z prof. Andrzejem Horbanem, który był jego głównym doradcą do spraw Covid-19. Podkreślali oni, że tryb wyborów korespondencyjnych jest bezpieczniejszy - zapewnił.

Pytany, czy zalecenia Szumowskiego były mu przekazywane formalnie czy nieformalnie, odpowiedział, że nie wymieniali się pismami, skoro widzieli się kilka razy dziennie. Po prostu rozmawialiśmy o problematyce koronawirusa i również o tym, żeby zrobić wszystko, aby pozyskać jak najwięcej środków sanitarnych - dodał.

Ze wszystkich stron docierały do mnie wołania o środki sanitarne, środki ochrony fizycznej. Wówczas, w przyspieszonym tempie pozyskiwaliśmy z różnych stron świata i produkowaliśmy w Polsce wszelkie środki ochrony fizycznej - powiedział Morawiecki.

Były szef rządu odniósł się do zeznań b. szefa MSWiA Mariusza Kamińskiego, który powiedział, że Morawiecki uczestniczył w spotkaniu w wilii przy ulicy Parkowej, na którym obecny był m.in. b. polityk Porozumienia Michał Wypij i podczas którego omawiano sprawę wyborów kopertowych. Nie przypominam sobie, abym brał udział w spotkaniu z panem Wypijem. Nie miałem też relacji z tego konkretnego spotkania - zeznał.

Pytanie do Morawieckiego o propozycje korupcyjne lub próby zastraszania

Morawiecki został zapytany, czy według jego wiedzy "były propozycje korupcyjne lub sytuacje zastraszania posłów partii Kukiz'15". Polityk odpowiedział stanowczo, że nie było żadnych propozycji korupcyjnych ani propozycji o charakterze zastraszania oraz nie miał wiedzy na temat tego, czy ówczesny szef jego gabinetu spotykał się posłami Kukiz'15.

Nie wiadomo mi nic o tym, żeby były jakieś pozaprawne naciski na Jarosława Gowina i Michała Wypija, natomiast były rozmowy z Porozumieniem Jarosława Gowina, aby nie zdradzali linii obozu politycznego, z jakiego weszli do Sejmu, tylko żeby lojalnie zachowywali się jak członkowie tego obozu politycznego. Sam pamiętam wiele rozmów z premierem Gowinem - zeznał.

Zapewnił, że wybory korespondencyjne nie mogły wpłynąć negatywnie na sytuację Poczty Polskiej. Od początku zakładaliśmy, że wszelkie koszty poniesione przez podmioty, którym decyzja jest zlecana musza zostać zrekompensowane - poinformował Morawiecki.

"Gdybym to wiedział, to bym powiedział"

Były premier powiedział, że decyzję o przeprowadzeniu wyborów kopertowych przez Pocztę Polską i Polską Wytwórnię Papierów Wartościowych podpisał 16 kwietnia 2020 roku, po skorygowaniu niektórych sformułowań prawnych. Dopytywany przez posłankę Magdalenę Filiks (KO), na czym te zmiany polegały, wskazał, że chodziło o to, iż zlecił Poczcie Polskiej i PWPW "podjęcie działań przygotowania do przeprowadzenia wyborów", a nie "działań zmierzających do przeprowadzenia wyborów".

Pytany, dlaczego kierowane przez Mariusza Kamińskiego MSWiA oraz MAP, któremu przewodził Jacek Sasin, nie podpisały umów z PWPW i Pocztą, były premier wyjaśnił, że jego decyzje miały rygor natychmiastowej wykonalności. Miałem prawo sadzić, że czynności te przez instytucje zostaną przygotowane. A o umowy lub ich brak proszę pytać te dwa ministerstwa - powiedział Morawiecki. Gdybym to wiedział, to bym powiedział - zapewnił.

Pytany, czy zdawał sobie sprawę, że te podmioty mogły mieć problemy finansowe z powodu niezapłaconych faktur, wskazał, że według jego wiedzy podmioty te dostały rekompensatę z rezerwy ogólnej budżetu państwa. Dodał że rezerwa ta, podobnie jak rezerwa celowa, są przeznaczane na cele, których nie da się przewidzieć.

Środki w rezerwie celowej i rezerwie ogólnej wystarczająco zabezpieczały te wydatki. Ostatecznie koszty wyborów wyniosły ok. 320 mln zł, czyli środki z rezerw zabezpieczały je ponad dwukrotnie - zauważył Morawiecki.

Morawiecki: Jeśli Gowin twierdzi, że zmieniałem zdanie ws. wyborów kopertowych, to kłamie

Morawiecki pytany był przez posłankę Anitę Kucharską-Dziedzic (Lewica) o zeznania byłego wicepremiera w rządzie PiS Jarosława Gowina. Opowiedział on komisji o spotkaniu, które - według niego - odbyło się pod koniec marca 2020 roku. W spotkaniu tym - jak relacjonował Gowin - udział wziął Łukasz Szumowski, Mateusz Morawiecki oraz on sam.

Ustaliliśmy wtedy we trzech, że będziemy robić wszystko, żeby zapobiec tym wyborom. Po kilka dniach i po rozmowie z (prezesem PiS - przyp. red.) Jarosławem Kaczyńskim pan premier Morawiecki poinformował mnie, że, jak się wyraził: "Jarosław nalegał na przeprowadzenie tych wyborów". I od tej pory Mateusz Morawiecki już konsekwentnie działał na rzecz przeprowadzenia wyborów kopertowych - zacytowała zeznania Gowina posłanka Kucharska-Dziedzic.

Przykro mi to powiedzieć, bo pan premier Gowin był do tamtego czasu naszym bardzo dobrym kolegą w rządzie, ale w tamtym momencie zdradził nasz obóz polityczny i - co jest również w mediach - doszło do jego spotkania gdzieś pod Warszawą z jednym z liderów opozycji, z przedstawicielem Platformy Obywatelskiej. Wtedy zmienił zdanie i zaczął grać na scenariusz Platformy Obywatelskiej - powiedział Morawiecki.

Według niego, "Gowin realizował swój interes polityczny". Wiem od jego kolegów z partii Porozumienie, że chciał wówczas zostać marszałkiem Sejmu, może premierem. Po prostu realizował swój cały plan polityczny. Także jego zeznania trzeba odczytywać w takim niestety świetle - zaznaczył b. premier.

Dopytywany przez posłankę Lewicy, czy prawdą jest, że zmieniał zdanie w sprawie przeprowadzenia wyborów korespondencyjnych, Morawiecki zapewnił, że "na pewno nie było tutaj żadnej gwałtownej zmiany".

Na uwagę, czy w takim razie Jarosław Gowin kłamał w sprawie tego, że wówczas zmieniał swoją opinię, co do tych wyborów, b. premier odparł: "Jeśli twierdzi pan Gowin, że ja na początku byłem przeciwnikiem wyborów korespondencyjnych, a potem zwolennikiem to tak, kłamie".

"Przyjdzie taki czas, kiedy wyciągniemy pana z Brukseli i posadzimy jako świadka"

O to, czy to chęć "wymiany" kandydata na prezydenta PO w 2020 roku była powodem, dla którego nie odbyły się wybory korespondencyjne planowane na maj 2020 r., podczas posiedzenia sejmowej komisji śledczej zapytał Mateusza Morawieckiego, były wiceszef MS, poseł Suwerennej Polski Michał Wójcik.

Takie jest moje pełne przekonanie. W momencie, kiedy marszałek (Małgorzata - przyp. red.) Kidawa-Błońska straciła szansę na zwycięstwo w wyborach prezydenckich, PO postanowiła dokonać obstrukcji (...) i przekonać dodatkowo jeszcze kilku, kilkunastu posłów z naszego obozu, co też się stało - stąd rola premiera (Jarosława - przyp. red.) Gowina - odparł były szef polskiego rządu.

Zdaniem Morawieckiego, wybory korespondencyjne nie odbyły się "wyłącznie ze względu na celowe działanie opozycji", w szczególności Platformy Obywatelskiej, a przed komisją jako świadek powinna zasiąść właśnie m.in. Kidawa-Błońska. W głowie mi się nie mieści, że tak zasadniczy świadkowie mogą nie zostać wezwani - podkreślił.

Po utarczce słownej między Wójcikiem a szefem komisji Dariuszem Jońskim (KO) ten pierwszy zwrócił się do drugiego: "Dzisiaj są czasy zamachu na demokrację w Polsce (...). I takie czasy, kiedy tacy ludzi jak pan mogą być przewodniczącymi komisji śledczych. Ale przyjdzie taki czas, kiedy wyciągniemy pana z Brukseli i posadzimy jako świadka".

Prof. Uziębła: Istnieje przesłanka, że Mateusz Morawiecki mógł złamać konstytucję

Przed południem komisja wysłuchała opinii biegłego prof. Piotra Uziębły.

Konstytucjonalista mówił, że skala fundamentalnych naruszeń konstytucyjnych przekonywała o tym, że tak daleko idąca zmiana, jak wprowadzenie epizodycznej ustawy regulującej proces wyboru prezydenta, nie spełnia standardów konstytucyjnych.

Prof. Uziębło podkreślał, że ustawa dotycząca wyborów korespondencyjnych z 2020 roku oprócz naruszeń proceduralnych zawiera szereg rozwiązań, które są ewidentnie wątpliwe prawnie albo sprzecznych z konstytucją. Jak wskazywał, przepisy m.in. nie regulowały sytuacji, w której wyborca nie chciał brać udziału w głosowaniu i nie chciał otrzymać pakietu wyborczego.

W związku z tym zdaniem prof. Uziębło "istnieje przesłanka, że Mateusz Morawiecki mógł złamać konstytucję, wydając polecenie Poczcie Polskiej, żeby przeprowadziła wybory w trybie korespondencyjnym w 2020 roku".

Obecne dwudniowe posiedzenie komisji jest przedostatnie. Jako ostatni przed komisją ma stawić się prezes PiS Jarosław Kaczyński. Odbędzie się to 24 maja.

Szef komisji Dariusz Joński (KO) zapowiedział wcześniej, że raport końcowy komisja przedstawi do końca maja.