Zastraszanie, inwigilacja, dyskryminacja. Czy w Państwowej Inspekcji Handlowej w Katowicach doszło do mobbingu? Związkowcy twierdzą, że tak. Dlatego powiadomili wojewodę i Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów o szykanowaniu pracowników przez dyrekcję. Część ich zarzutów potwierdziła Państwowa Inspekcja Pracy.
Związkowcy mówią, że są zastraszani przez dyrekcję. Dlatego nie chcieli, aby reporterka RMF FM nagrała rozmowę - boją się kolejnych represji.
Według nich, cała sprawa zaczęła się od ignorowania związków zawodowych. Twierdzą, że dyrektor nie konsultuje ze związkami żadnych spraw - począwszy od regulaminów płac, skończywszy na funduszu socjalnym.
Ale to nie wszystko. Inspektorzy skarżą się, że cały czas są kontrolowani w sposób, który nie pozwala im normalnie pracować. Podczas pracy jeżdżą za nimi: naczelnik, sam dyrektor, jego zastępca albo kadrowa i sprawdzają każdy ich krok.
Najbardziej bulwersujące jest jednak to, że - jak mówią związkowcy - przełożeni jeżdżą za nimi nawet po pracy i z ukrycia z aparatem fotograficznym obserwują, o której wracają do domu. Dyrektor PIH-u odpiera zarzuty. W rozmowie z reporterką RMF FM powiedział, że nie ma mowy o mobbingu. Twierdzi, że ma prawo kontrolować swoich pracowników. Dyrektor również nie zgodził się na nagranie.
Całą sprawą zajęła się Państwowa Inspekcja Pracy. Kontrola potwierdziła, że dyrekcja wbrew przepisom nie konsultuje ze związkami zawodowymi zmian w regulaminie pracy i zakładowym funduszu socjalnym. A właśnie od tego cały konflikt się zaczął. 39 pracowników wypełniło też ankietę mobbingową. Dziewięciu z nich przyznało w niej, że czują się mobbingowani.
Zachowania najczęściej wskazywane przez pracowników to: agresja słowna ze strony przełożonych, ich ignorowanie, lekceważenie, a także przesadna krytyka w stosunku do ich osoby - powiedział mówi Michał Olesiak z inspekcji pracy. Teraz PiP może w protokole zalecić pracodawcy poprawę tej sytuacji, ale na tym rola inspekcji się kończy.
Jedynym rozwiązaniem dla pracowników, którzy czują się szykanowani, jest wystąpienie do sądu pracy, ale tu trzeba mieć mocne dowody. Ponad 90 procent takich spraw kończy się wyrokiem niekorzystnym dla pracowników.