Po informacjach RMF FM minister transportu zapowiada, że dokładnie przyjrzy się skargom na funkcjonowanie ITD. Jednocześnie zaznacza, że z funkcjonowania inspekcji jest "dość zadowolony". "W tej służbie panuje bałagan" - piszą do nas z kolei od kilkunastu dni sami inspektorzy. Narzekają też kierowcy, którzy np. dostają pomyłkowe wezwania do uzupełnienia opłat za drogi. Sławomir Nowak zapowiada zmiany i reorganizację inspekcji.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Minister transportu przyjął od nas listę zarzutów, które przesłali do nas sami inspektorzy. Obiecał, że nieprawidłowości zostaną sprawdzone i wyeliminowane. Minister chyba jednak nie do końca zdaje sobie sprawę, co naprawdę dzieje się w ITD, bo - jak sam stwierdził - z pracy inspekcji jest dość zadowolony. Warto więc przypomnieć, że na wystawienie wezwania za rzekomy brak opłaty elektronicznej kierowcy ciężarówek muszą czekać cały rok, a kierowcy sfotografowani przez fotoradar, nawet po przyznaniu się do winy i przyjęciu mandatu, i tak muszą jeździć do sądów, bo inspekcja nie jest w stanie wymierzyć go w ciągu pół roku od wykroczenia.
Inspektorzy o nieprawidłowościach piszą do nas niemal codziennie. Dzisiaj poskarżył się jeden z pracowników centrali ITD. Pisze on o ogromnym bałaganie i chaosie organizacyjnym, jakie panują w biurze kontroli opłat elektronicznych. Inspektor twierdzi, że dokumenty i wezwania nie mieszczą się w szafach, są prowizorycznie składowane w kartonach stojących na podłodze, a kierownictwo zupełnie nie radzi sobie z organizacją pracy. Pracownicy gubią się w prowadzonych sprawach, na jednego z nich przypada nawet 700 spraw. Inspektor opisuje też zmasowaną akcję drukowania i wysyłania wezwań do kierowców po informacji, że pracę tego biura skontroluje Najwyższa Izba Kontroli. Do pracy, także w weekendy, zaangażowano nawet ochotników. Inspektor opisuje też, że nawet prawnicy w centrali ITD nie są pewni, jak karać kierowców ciężarówek, którzy jechali drogą krajową bez wniesienia opłaty elektronicznej: naliczać karę 3000 zł za przejazd danym odcinkiem czy mnożyć 3000 zł razy liczbę wszystkich bramownic, pod którymi przejechał kierowca. W drugim przypadku łączny mandat mógłby wynieść nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych, a bramownice nie są ustawione w równych odległościach. Czasami na odcinku 20 km można spotkać 3, a innym razem np. 9 bramownic.
Minister transportu zapowiada zmiany. Od stycznia mają zniknąć wojewódzkie oddziały inspekcji podlegające wojewodom, będą tylko delegatury głównego inspektora. Tyle, że o te zmiany walczy sam główny inspektor. Wtedy to on będzie mógł decydować o wszystkim, łącznie z wydawaniem zgód inspektorom na posiadanie broni. To on ma wybierać komisje konkursowe, które będą "wybierały" szefów delegatur, to główny inspektor będzie ostatecznie zatwierdzał tych kandydatów, sam też będzie decydował o obsadzie zastępców. Pozostaje pytanie, czy lepiej poradzi sobie z zarządzaniem całą inspekcją, niż teraz centralą, w której są tak gigantyczne opóźnienia z obsługą dokumentów.