Miał być zakaz polowań na dzikie ptactwo, a jednak go nie ma. Dlaczego? Główny inspektor sanitarny – do niedawna jeden z najzagorzalszych zwolenników zakazu - twierdzi, że nie było żadnych nacisków w tej sprawie, a myśliwi mogą pomóc.
Myśliwi strzelając płoszą ptaki, a te rozlatują się w różnych kierunkach - to był główny argument zwolenników wprowadzenia zakazu polowań w związku z zagrożeniem ptasią grypą.
Przeważyła jednak argumentacja, że myśliwi są grupą, którą chodząc po lesie może pomóc w wykryciu ewentualnych przypadków ptasiej grypy. Krzysztof Jażdżewski - główny inspektor sanitarny - zapewnia, że w tej sprawie nie było żadnych nacisków.
Kolejne zdecydowane „nie” można było usłyszeć pytając o to, czy nie należy się obawiać o zdrowie myśliwych. Główny inspektor zapewnia, że człowiek może się zarazić groźnym wirusem H5N1 tylko wtedy, kiedy u ptaka występują już objawy. Chore ptactwo nie lata i to główna wskazówka dla zwolenników polowań.
Zakaz polowania zostanie wprowadzony we Włoszech; prawdopodobnie też w całej Unii Europejskiej. Pochodzący z Półwyspu unijny komisarz do spraw bezpieczeństwa Franco Frattini bierze pod uwagę taką możliwość.
Zakazu polowań domagają się niektórzy włoscy politycy i stowarzyszenie praw konsumentów. Do chóru zwolenników tego rozwiązania dołączył też włoski minister zdrowia. Chce on jednak, by decyzję o zawieszeniu łowów podjęły wspólnie wszystkie unijne kraje. Nie wykluczone, że będzie o tym mowa dziś w Luksemburgu, podczas spotkania ministrów spraw zagranicznych Wspólnoty.
Polowań na dzikie ptactwo zakazano w: Rumunii, Mołdawii, Serbii, Czarnogórze, Turcji i krajach Bliskiego Wschodu. Natomiast w Rosji - na Syberii i Uralu prowadzony jest profilaktyczny odstrzał dzikich ptaków.