Nie będzie szybkiej reakcji urzędników ministerstwa sportu na bankructwo biura podróży Sky Club. Resort nie widzi pilnej potrzeby zmiany przepisów, tak, by turyści mieli zagwarantowany zwrot pieniędzy. Bankructwo Sky Club pokazało, że biura omijają przepisy i nadal wykupują gwarancje ubezpieczeniowe, z których nie można spłacić oszukanych turystów.

REKLAMA

Katarzyna Sobierajska z Ministerstwa Sportu i Turystyki powiedziała, że resort chce poczekać aż będzie pewne, że Sky Club miał za niskie ubezpieczenie i 25 milionów złotych gwarancji nie wystarczy na pokrycie wszystkich roszczeń. Jak twierdzi, może się okazać, że poszkodowanych turystów jest mniej niż teraz podaje urząd marszałkowski. Tyle że to będziemy wiedzieli dopiero za rok, gdy spłyną wszystkie roszczenia. Ministerstwo mimo kolejnego bankructwa daje sobie czas na pogłębioną analizę.

Nie możemy na razie powiedzieć, czy to wynik źle funkcjonującego prawa czy błąd przedsiębiorstwa, że źle wyliczyli ubezpieczenie - mówi Sobierajska. To czas pokaże, będziemy to analizować ale proszę nie oczekiwać, że tutaj już dzień po bankructwie jakieś konkrety padną.

Konkrety padły ze strony marszałków województw, by stworzyć Fundusz Turystyczny zasilany małymi kwotami od każdej umowy a potem pokrywający wszystkie roszczenia. Od każdej podpisanej umowy u każdego touroperatora odprowadzane byłoby 3-5 euro i ta kwota zasilałaby konto funduszu. Potem w przypadku takiej sytuacji jak ze Sky Club w pierwszej kolejności uruchamiane byłyby środki z gwarancji ubezpieczeniowej a jeśli pieniędzy nie wystarczy z funduszu - mówi Izabela Stelmańska z urzędu marszałkowskiego. Z funduszu, z tego II filara zabezpieczenia turystów można byłoby opłacać koszty pobytu turystów w hotelach po bankructwie biura albo uzupełnić wypłaty z gwarancji, tak by dostali 100 procent zwrotu - dodaje. Podkreśla, że dziś nie można opłacić hoteli z gwarancji ubezpieczeniowych, a poza tym są one za niskie.

Ministerstwo podchodzi do tego pomysłu bardzo sceptycznie. Po pierwsze powołanie i utrzymanie funduszu przez państwo to koszty. Po drugie jest ryzyko, że koszty zostaną przerzucone na turystów. Dlatego Sobierajska mówi: Lepiej, by to same biura powołały taki fundusz Jej zdaniem to byłoby też miernikiem wiarygodności biura, czy przystępuje do funduszu i sygnałem dla klientów, z którym biurem można bezpiecznie pojechać na wakacje.

Ministerstwo nie wyklucza zmian w prawie, ale na pewno nie teraz. Powołanie takiego funduszu też wymaga analiz i szerokich konsultacji z branżą turystyczną - tłumaczy Sobierajska. Trudno zmuszać dobrze radzące sobie biura, by zasilały taki fundusz, z którego korzystać będą klienci tych słabych. Szybkich zmian na rynku turystycznym więc nie będzie.

Wystarczy spojrzeć na cztery ostatnie wielkie bankructwa biur podróży tylko na Mazowszu, by dostrzec, że obecny system gwarancji jest dziurawy. Klienci tych firm dostali zaledwie jedną trzecią wpłaconych środków. Trzeba też dodać, że wszystkie skontrolowane biura z Mazowsza źle wyliczały i zaniżały swoje gwarancje.