Marszałek Sejmu Marek Jurek piętrzy przeszkody na drodze do zwołania specjalnego posiedzenia Sejmu. Od rana domaga się tego opozycja, która chce dyskutować o kryzysie władzy po ujawnieniu szczegółów negocjacji Lipiński - Mojzesowicz - Beger.
Marszałek Sejmu Marek Jurek mówi, że zwoła posiedzenie Sejmu, ale tylko wtedy kiedy opozycja zbierze 307 głosów potrzebnych do przegłosowania wniosku o samorozwiązanie Sejmu. To raczej misja niewykonalna, ponieważ bez PiS opozycja nigdy tej większości nie będzie miała.
Marek Jurek argumentował, że stawia ten warunek dla dobra Polski: Ja w tej sytuacji chcę raczej amortyzować ten konflikt, pracować nad jego rozwiązaniem, a nie zaostrzać. Obawiam się, że zwołanie nietematycznego posiedzenia Sejmu, na którym Sejm nie wie o czym ma rozmawiać, tak naprawdę żadnego konfliktu nie załatwia.
Taka argumentacja wywołała u wicemarszałka Bronisława Komorowskiego jedynie uśmiech politowania: Pan marszałek Jurek powinien powiedzieć wprost, że zwoła posiedzenie jeśli za tym będzie stała wola PiS. To jest decyzja marszałka, a nie 2/3, czy 4/5 czy 1/7. Tu pojawia się iskierka nadziei na zwołanie owego posiedzenia. PiS chce bowiem złożyć wniosek o powołanie komisji śledczej do spraw Begergate. Ponieważ będzie to wniosek PiS, to i o przychylność marszałka będzie zdecydowanie łatwiej. Wszystko rozstrzygnie się jutro.
Przypomnijmy, Platforma Obywatelska złożyła wniosek o natychmiastowe samorozwiązanie parlamentu. PO chciałaby, by poparły ją wszystkie sejmowe kluby, ale najważniejszy jest PiS. Apelujemy do wszystkich przyzwoitych ludzi, we wszystkich partiach politycznych, także w PiS – jeśli są tam jeszcze tacy – o to, by wspólnym wysiłkiem poszukać politycznego rozwiązania - mówił Bronisław Komorowski.
Podczas konferencji prasowej marszałek Jurek zaznaczył, że propozycja złożona Renacie Beger przez Adama Lipińskiego to nie korupcja, a prowokacja. Za korupcję marszałek uznał za to weksle Samoobrony, którymi Andrzej Lepper straszy uciekinierów z własnej partii.