"Jak na razie nie osiągnęliśmy żadnego postępu a rozbieżności pozostają nadal głębokie" - tak o pierwszej rundzie izraelsko-palestyńskich rokowań w egipskim kurorcie Taba powiedział negocjator Autonomii Nabil Szaath.
Rokowania w hotelu Hilton w Tabie odbywają się z inicjatywy Jasera Arafata. Ustęujący premier Izraela Ehud Barak zgodził się wznowić dialog wyrażając jednak otwarcie wątpliwość w jego powodzenie. Prawodopodobnie chodzi głównie o to, żeby pod pretekstem rokowań zmniejszyć natężenie przemocy przed izraelskimi wyborami 6 lutego. Choćby chwilowe uspokojenie sytuacji wzmocniłoby pozycję Ehuda Baraka na czym coraz widoczniej zdaje się zależeć Arafatowi. Palestyńczycy nie ukrywają obaw, że nowym premierem Izraela zostanie lider konserwatywnej opozycji Ariel Szaron. Dlatego rozmów w Tabie nie zakłóci nawet dzisiejszy zamach w Strefie Gazy, kiedy to ciężko ranny został żołnierz izraelski.
Maraton rokowań rozpoczął się w niedzielę wieczorem. Do hotelu, w którym toczą się rozmowy, nie dopuszczono dziennikarzy. Na czele delegacji izraelskiej stoi minister spraw zagranicznych Szlomo Ben-Ami, a palestyńskiej - przewodniczący parlamentu Ahmed Qureia. Pierwsza tura rozmów trwała dwie godziny. Według źródeł izraelskich, strony uzgodniły powołanie dwóch komisji roboczych. Pierwsza zajmie się problemem przyszłych granic, statusem Jerozolimy i kwestiami bezpieczeństwa. Druga - sprawą uchodźców Palestyńskich. Mają one doprowadzić do zawarcia układu pokojowego między Izraelem a Palestyńczykami. Wszelako strony przystąpiły do rokowań w atmosferze nikłych nadziei na sukces. Premier Izraela Ehud Barak ustalił ramy, których nie wolno przekroczyć negocjatorom. Palestyński negocjator Saeb Erekat powiedział, że takie stanowisko Izraela oznacza "fiasko negocjacji jeszcze przed ich rozpoczęciem".
10:35