Pojutrze okaże się, czy chorzy na szpiczaka mnogiego mogą z nadzieją patrzeć w przyszłość. W czwartek resort zdrowia powinien ogłosić projekt nowej listy leków refundowanych - dowiedział się reporter RMF Mariusz Piekarski.

REKLAMA

Ponad 100 chorych czeka na efekt negocjacji urzędników resortu z producentem dwóch nowoczesnych leków. Teraz chorzy albo nie zaczynają terapii - mimo wskazań lekarzy, albo odliczają z niepokojem tabletki, które im zostały. Mam trzy tabletki, ale co dalej? Przerwę leczenie? Każdy chce żyć, każde życie jest ważne - mówi pani Henryka z Gdańska, która zaczęła terapię, ale nie ma już zgody dyrektora szpitala, by kontynuować leczenie tym preparatem.

Szpitale rezygnują z kosztownego leczenia, bo wiedzą, że Narodowy Fundusz Zdrowia płaci za leki mniej, niż chce producent. Fundusz z kolei tłumaczy, że stosuje się do nowej rekomendacji Agencji Oceny Technologii Medycznej, a ta powstała na zlecenie ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza. Spiralę mają przerwać negocjacje cenowe i wpisanie leków na listę refundacyjną.

Pudełko leków dla chorych na szpiczaka i przewlekłą białaczkę kosztuje teraz 20 tysięcy złotych. Według Artura Fałka, dyrektora departamentu leków Ministerstwa Zdrowia, w leczeniu szpiczaka i przewlekłej białaczki można stosować kilka innych leków. To prawda - tyle że, zdaniem hematologów, inne leki nie są tak dobrze tolerowane przez chorych i tak skuteczne.