Rząd w Wilnie martwi się słabym startem referendum na temat wejścia Litwy do Unii Europejskiej. Jak donosi agencja afp, po 8 godzinach od otwarciu lokali wyborczych ocenia się, że frekwencja wyniosła nieco ponad 14 procent.
Dla porównania, podczas niedawnych wyborów prezydenckich w tym kraju zagłosowała prawie jedna trzecia uprawnionych osób.
I niewielkim pocieszeniem jest fakt, że wtedy głosowanie trwało jeden dzień, a nie dwa, jak teraz. By referendum uznano za ważne, musi wypowiedzieć się co najmniej połowa z prawie trzech milionów wyborców.
Mniejszym zmartwieniem jest wynik referendum. Ostatnie sondaże wskazują, że na „tak” dla Unii powinno zagłosować dwie trzecie Litwinów.
Zagłosowałem za członkostwem. Dlaczego? Bo uważam, że przez to nasze życie polityczne stanie się bardziej uczciwe. Europa będzie bardziej patrzeć na ręce naszym politykom. Do głosu dojdą ludzie, którzy są bardziej uczciwi - mówił jeden z mieszkańców Wilna.
Władze Litwy zrobiły wszystko, aby zachęcić do głosowania. Lokale wyborcze są otwarte od wczesnego ranka do późnego wieczora. Zorganizowano tez transport, dla tych, którzy mieliby kłopoty z dotarciem do punktów wyborczych.
rys. RMF
16:00