Krakowska Kuria upubliczniła treść pisma, które kardynał Stanisław Dziwisz skierował do księdza Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego. Metropolita udzielił w nim duchownemu upomnienia kanonicznego.
Jak wyjaśnił Dziwisz, ksiądz Zaleski znajduje się w bliskiej okazji do popełnienia przestępstwa bezprawnego naruszenia czyjegoś dobrego imienia. Wyrażam moje ubolewanie i dezaprobatę wobec działań podejmowanych przez Księdza w ostatnich tygodniach w związku z upublicznieniem nazwisk księży Archidiecezji Krakowskiej podejrzewanych o współpracę ze służbami bezpieczeństwa PRL - tak rozpoczyna się list kardynała Stanisława Dziwisza do księdza Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego.
Prawdy się nie obawiam - nawet jeśli miałaby okazać się prawdą bolesną - ale za jej odkrywanie i ogłoszenie jestem odpowiedzialny sam, jako Arcybiskup Krakowski - pisze dalej kardynał Dziwisz.
Krakowska Kuria upubliczniła treść pisma do księdza Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego, ponieważ podawane były informacje niezgodne z jego prawdziwą treścią - tak tłumaczy decyzję kurii rzecznik Archidiecezji Krakowskiej ksiądz Robert Nęcek. W liście jest jedynie napomnienie kanoniczne i to jest wszystko. Napomnienie czyli upomnienie. Jeżeli przed czymś upominamy to oznacza, że jest pewne niebezpieczeństwo, w tym wypadku zagrożenia dobrego imienia kogoś i to jest tyle - dodaje ksiądz Nęcek. Jego zdaniem ujawnienie nie nastąpiło za późno: wczoraj już nie było takiej możliwości.
Z pisma Kurii należy wyczytać jedno. Arcybiskup Stanisław Dziwisz kładzie na szalę cały swój autorytet. Bierze na siebie całą odpowiedzialność za rozliczenie się archidiecezji z peerelowską przeszłością - komentuje Marek Zając, publicysta Tygodnika Powszechnego.
Sprawa dotyczy księdza Zaleskiego, który wczoraj miał ujawnić materiały ze swojej pracy badawczej na temat agentury w Kościele. Krakowska kuria zastosowała wobec księdza Isakowicza-Zaleskiego sankcje karne polegające między innymi na zakazaniu mu dalszych prac badawczych na temat agenturalnej działalności księży w Kościele.
Ksiądz Zaleski nie podał więc nazwisk, imion ani pseudonimów. Wczoraj rano wezwano go do krakowskiej kurii, gdzie zabroniono mu wypowiadać się o tajnych współpracownikach w Kościele katolickim. Zakazano mu także prowadzania prac badawczych. Nie może już badać archiwów IPN. Nie może też ujawnić tego, o czym już się dowiedział.