Norwescy nurkowie przypuszczają, że w śluzie na rufie "Kurska" jest powietrze i że właz nie jest uszkodzony. Zdaniem Rosjan nurkowie nie otworzą śluzy ponieważ jest ona zalana.

REKLAMA

Norwegowie uważają, że włazu nie można na razie otworzyć, bo po drugiej stronie jest powietrze, a różnica ciśnień powoduje efekt zasysania. Opór można bez problemu pokonać. Nie zrobiono tego do tej pory, gdyż trwają narady nad sposobem otwarcia pokrywy w taki sposób, aby nie zostały zalane te pomieszczenia na "Kursku", w których może jeszcze znajdować się powietrze. Norwescy nurkowie przewiezieni mają być do bazy rosyjskiej marynarki wojennej. Na pokładzie innej atomowej łodzi podwodnej, identycznej jak "Kursk", zapoznają się z mechanizmem zamykającym właz ratunkowy i przećwiczą operację jego otwierania.

Zdaniem specjalistów, szanse na uratowanie kogokolwiek z "Kurska" graniczą z cudem. Jedyne miejsce, gdzie może się znajdować powietrze, a tym samym żywi ludzie, to sekcja 9., na samym końcu okrętu. Jak na razie nie potwierdzono też informacji o zlokalizowaniu ciała jednego z marynarzy. Według rosyjskiej telewizji RTR ma ono znajdować się w luku ewakuacyjnym, co wskazywać by mogło na nieudaną próbę wydostania się z okrętu. Ale nie wiadomo, na jakiej podstawie wysunięto takie wnioski, gdyż nikomu do tej pory nie udało się otworzyć włazu i dostać na pokład "Kurska".

Brytyjczycy widzą szanse

Optymistów zostało już bardzo niewielu. Należy do nich jednak minister obrony Wielkiej Brytanii. "Nawet, jeżeli znaczna część załogi zginęła w wyniku wybuchu, wciąż jest możliwe, że jest tam ktoś, kto przeżył" - stwierdził John Spellar w wywiadzie dla telewizji BBC. Minister zastrzegł jednak, że prawdopodobieństwo uratowania kogokolwiek jest bardzo małe, dlatego ratownicy nie będą ryzykować życiem, aby dostać się na pokład "Kurska". "To profesjonaliści. Sami najlepiej ocenią szanse na sukces i poziom ryzyka" - powiedział Spellar.

Iskierkę nadziei stara się także wykrzesać komandor Tim Chittenden, dowodzący wsparciem technicznym operacji na Morzu Barentsa z brytyjskiego portu Bath. Jego zdaniem nie można wykluczyć, że na okręcie podwodnym pozostało jakieś nie zalane miejsce, w którym mogli schronić się marynarze. "Nasi doradcy twierdzą, że przy pewnych okoliczonościach w takim pomieszczeniu możnaby przeżyć nawet siedem dni" - mówi Chittenden.

Optymizmu Brytyjczyków nie podzielają norwescy nurkowie, którzy zbadali wrak okrętu. Po dokładnych oględzinach i ostukaniu kadłuba stwierdzili, że cała łódź jest wypełniona wodą. "Teoretycznie istnieje szansa, że gdzieś w środku zachowało się trochę powietrza, ale jest to bardzo mało prawdopodobne. Sytuacja nie rokuje większych nadziei" - powiedział agencji ITAR - TASS szef norweskiej ekipy.

22:15