Tak krwawego dnia nie było w historii 17 miesięcznej intifady, czyli palestyńskiego powstania przeciwko Izraelowi. Zginęło już ponad 40 osób, w większości Palestyńczyków. Izrael wysłał swoje oddziały wojskowe, wspierane przez czołgi, helikoptery i samoloty by zniszczyły punkty oporu bojówkarzy odpowiedzialnych za zamachy.
Palestyńczycy bronią się wysyłając zamachowców-samobójców. Po południu we wschodniej Jerozolimie zastrzelono Palestyńczyka obwieszonego materiałami wybuchowymi. W nocy na teren żydowskiego osiedla wdarł się bojówkarz Hamasu, zanim zginął zastrzelił 5 nastoletnich chłopców i ranił 20 innych osób. Rodzice zamachowca powiedzieli dziennikarzom, że są "ogromnie dumni" z akcji syna. Konflikt zaszedł już tak daleko, że obie strony nie chcą wpuszczać karetek pogotowia w strefy walk, podejrzewając, że druga strona używa ich do celów militarnych. „To czego jesteśmy świadkami na terenach Autonomii to istne pola śmierci. To już wojna bez żadnych ograniczeń" - mówił główny palestyński negocjator Saeb Erekat.
Rozwój konfliktu palestyńska-izraelskiego zaniepokoił Stany Zjednoczone. Prezydent George W. Bush w trybie pilnym nakazał specjalnemu wysłannikowi - Antoniemu Zinniemu wyruszyć na Bliski Wschód. Według Jasera Arafata krwawa operacja izraelskiej armii ma na celu storpedowanie misji Zinniego. Podobne oskarżenia pod adresem Palestyńczyków padły z ust rzecznika izraelskiego rządu.
20:20