Janusz T. "Krakowiak" nakłaniał swych kompanów do zabójstwa ścigających go policjanta i prokuratora - orzekł Sąd Apelacyjny w Katowicach i skazał mężczyznę na 10 lat więzienia. "Krakowiak" twierdzi, że jest niewinny, i zapowiada kasację do Sądu Najwyższego.

REKLAMA

Katowicki SA rozpoznawał odwołania od wyroku sądu okręgowego z grudnia 2015 roku. Sąd okręgowy skazał wówczas Janusza T. na 12 lat więzienia za nakłanianie do zabójstw śledczych oraz wymuszenia rozbójniczego i napadu. "Krakowiak" miał dopuścić się tych przestępstw pod koniec lat 90., na krótko przed rozbiciem jego gangu.

Drugiemu oskarżonemu - Wojciechowi K., któremu prokuratura zarzuciła rozboje - sąd okręgowy wymierzył karę 6 lat więzienia, a teraz sąd apelacyjny utrzymał ten wyrok w mocy.

SA częściowo uchylił natomiast orzeczenie wobec Janusza T., zwracając do ponownego rozpoznania m.in. sprawę zlecenia jednego z napadów, za który sąd pierwszej instancji skazał T. na 3,5 roku więzienia. Właśnie z tego powodu - jak wyjaśniła sędzia Iwona Hyła - wymierzona Januszowi T. kara łączna musiała być obniżona z 12 do 10 lat.

Wyrok pierwszej instancji zaskarżyła zarówno obrona, jak i prokuratura.

Obrońcy przekonywali w czwartek, że sąd wydał wyrok skazujący, opierając się jedynie na zeznaniach świadków koronnych, które - według nich - są niewiarygodne. Wnieśli o uniewinnienie oskarżonych lub skierowanie sprawy do ponownego rozpoznania.

Prokuratura podkreślała z kolei, że zeznania świadków koronnych były, co prawda, najważniejszymi dowodami, ale nie jedynymi. W opinii oskarżenia kara wymierzona Januszowi T. w pierwszej instancji była zbyt łagodna - domagano się więc jej zaostrzenia.

Sąd apelacyjny ocenił, że najważniejszy z dowodów, czyli zeznania świadka koronnego Wiesława Cz., był wiarygodny, wytykanie przez obronę sprzeczności w zeznaniach - jedynie pozorne, a cały materiał dowodowy - spójny.

Zeznania świadka koronnego były przez cały czas konsekwentne - podkreśliła sędzia Hyła.

Istotnie - zeznania świadka koronnego to specyficzny dowód, ale podlega ocenie jak każdy inny zgromadzony w toku postępowania (...) i sąd pierwszej instancji jak najbardziej sprostał tym wymaganiom - zaznaczyła.

Sąd nie zgodził się jednak ze stanowiskiem prokuratora, według którego kara dla Janusza T. była zbyt łagodna. SA uznał, że skoro ustalono, że nie podjęto próby zabicia śledczych, do czego nakłaniał "Krakowiak", to - jeśli ustawodawca w takiej sytuacji daje nawet możliwość nadzwyczajnego złagodzenia kary - nie można mówić, iż kara jest łagodna, a tym bardziej nie ma potrzeby, by podwyższać ją do 12 lat, czego domagał się oskarżyciel.

Istotnie, jest to czyn o wysokim stopniu społecznej szkodliwości, ale nie na tyle, aby w odczuciu społecznym i biorąc pod uwagę cele indywidualnego oddziaływania, kara miała być surowsza - wskazała sędzia Hyła.

Do ponownego rozpoznania sąd apelacyjny skierował natomiast sprawę zlecenia przez "Krakowiaka" dwóch rozbojów - od jednego zarzutu T. został w pierwszej instancji uniewinniony, za drugi skazany - i to zbada ponownie sąd okręgowy. Uchylając wyrok w tej części, katowicki SA uznał, że w ustaleniach sądu okręgowego są sprzeczności, których nie da się usunąć w postępowaniu odwoławczym.

"Krakowiak": Na krzywdzie mojej, mojej rodziny i pozostałych współoskarżonych karierę zrobili prokuratorzy

Tuż przed ogłoszeniem wyroku Janusz T. przekonywał sąd, że nigdy nie miał żadnej grupy przestępczej. Twierdził, że został pomówiony przez świadków koronnych i Andrzeja K. (to jeden z kompanów "Krakowiaka" - złożył zeznania obciążające członków gangu), który - "choć dokonał około 15 napadów z bronią, wyszedł po 9 miesiącach".

T. podkreślał również, że dwaj świadkowie koronni z tej sprawy byli ścigani za zabójstwo w Częstochowie, a gdy ich ujęto, "zmieniono im artykuły i wyszli po 18 miesiącach" (osoba odpowiedzialna za zabójstwo nie może być świadkiem koronnym).

Na krzywdzie mojej, mojej rodziny i pozostałych współoskarżonych, których w większości nie znam, karierę zrobili prokuratorzy: Pasionek, Gajewski (T. odpowiadał za podżeganie właśnie do jego zabójstwa - red.), Święczkowski i Hernand, którzy są teraz w Prokuraturze Krajowej ważnymi osobistościami - mówił "Krakowiak".

Po wysłuchaniu orzeczenia Janusz T. powtórzył, że jest niewinny, i zapowiedział, że - choć "nie polemizuje z wyrokiem" - obrona wniesie kasację do Sądu Najwyższego. Życzył też sądowi "zdrowych, wesołych świąt".

Gang "Krakowiaka" - jedna z najgroźniejszych grup przestępczych nad Wisłą

Sąd Okręgowy w Katowicach dwa razy prowadził główny proces grupy "Krakowiaka". Ostatni, nieprawomocny wyrok w tej sprawie zapadł w październiku - sąd uznał oskarżonych za winnych większości stawianych im zarzutów. Januszowi T. wymierzył karę 25 lat więzienia, taki sam wyrok dostał były szef mafii szczecińskiej Marek M., ps. Oczko - za zlecenie gangowi "Krakowiaka" jednego z zabójstw. Uważany ze egzekutora grupy Zdzisław Ł., ps. Zdzicho, został skazany na dożywocie. Zgodnie z wyrokiem, "Krakowiak" będzie mógł ubiegać się o zwolnienie po 20 latach, a "Zdzicho" - po 30.

Według śledczych i sądu, gang "Krakowiaka" należał do najgroźniejszych grup przestępczych w Polsce, a jego członkowie mają na koncie m.in. zabójstwa, rozboje, handel bronią i narkotykami. Jak wynika z ustaleń prokuratury i sądu, gang miał ustaloną strukturę i hierarchię - z niekwestionowanym przywódcą i "organami" wyznaczonymi do poszczególnych zadań: np. "egzekutor" zajmował się zabójstwami i wyznaczaniem kar niepokornym gangsterom, "skarbnik" dbał o pomoc prawną dla aresztowanych członków grupy i ich rodzin.

(e)