Od 3 lat baskijscy terroryści tracą poparcie nacjonalistów z Kraju Basków. Teraz zwolennicy autonomiczności stawiają na walkę polityczną. Ich najnowszy plan to "Wolny sojusz”.
„Wolny sojusz” - tym enigmatycznym określeniem autonomiczny rząd Kraju Basków chce zdefiniować związki regionu z Hiszpanią. Baskowie mają mieć własne sądownictwo i system penitencjarny, a specjalny trybunał rozstrzygałby konflikty między Vitorią, stolicą prowincji, a Madrytem. Region zapowiedział utworzenie własnego systemu podatkowego i służb skarbowych. W rzeczywistości chodzi o zaprzestanie wpłat do hiszpańskiej kasy państwowej.
„Wolny sojusz” przewiduje nawet prowadzenie baskijskiej polityki zagranicznej. Baskowie mieliby własne reprezentacje w międzynarodowych organizacjach, a ich delegat zasiadałby w Parlamencie Europejskim.
Do tego trzeba dołożyć własną reprezentację sportową, flagę - tzw. ikurinię, i system opieki zdrowotnej. W końcu powstałoby państwo Basków - Euskal Herria, którego utworzenia od lat domaga się ETA. W jego skład wchodziłyby trzy prowincje zamieszkane przez Basków po hiszpańskiej stronie Pirenejów, dwie po francuskiej oraz Nawarra.
Ale już teraz Kraj Basków jest najbardziej autonomicznym regionem Hiszpanii, to kraj z własną policją, szkołami, własnym językiem, a przede wszystkim dużą niezależnością finansową od Madrytu.
Już drogowskazy – w języku baskijskim – wskazują, że jesteśmy w innym kraju – opowiada o Kraju Basków iberysta Artur Gornczakiewicz z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Jest to najbardziej uprzywilejowany region Hiszpanii, najbardziej autonomiczny. Ma własny parlament, własny rząd, własnego ministra kultury. Zresztą jest to kobieta, która wyczynia nie z tej ziemi rzeczy, np. uznała, że wszyscy uczniowie, którzy nie mówią po baskijsku, są obcokrajowcami, czyli Hiszpan mieszkający w Kraju Basków jest obcokrajowcem.
16:10