Błędy w odczytaniu wyników testów gimnazjalnych wykryto już w 8 województwach: podkarpackim, małopolskim, lubelskim, wielkopolskim, dolnośląskim, pomorskim, kujawsko-pomorskim i warmińsko-mazurskim. W niektórych przypadkach różnica wynosi nawet 20 punktów (na 50 możliwych) na niekorzyść ucznia.
Złe odczytanie wyników to kwestia błędu, jaki popełniła toruńska drukarnia, w której przygotowywano testy. Zły odcień farby użyty przez drukarzy spowodował, że komputer nie rejestrował wszystkich prawidłowych odpowiedzi. Tak przynajmniej twierdzi Ministerstwo Edukacji Narodowej.
Według pierwszych informacji zebranych przez MEN z okręgowych komisji egzaminacyjnych w całym kraju wynika, że błędy w druku mogą dotyczyć od 5 do 10 proc. testów gimnazjalnych.
O tym jak resort edukacji, będzie sobie radził z tym zamieszaniem, w relacji warszawskiego reportera RMF Mikołaja Jankowskiego. Posłuchaj:
Sprawa nie jest bagatelna, bowiem na podstawie uzyskanego wyniku z testów prowadzona jest rekrutacja do szkół średnich. Różnica nawet jednego punktu może zadecydować o tym, czy dziecko dostanie się do wymarzonej szkoły, czy też nie.
Okręgowe komisje egzaminacyjne teraz ponownie, "ręcznie" weryfikują wyniki testów. Zapowiadają, że egzaminy z pewnością nie będą powtarzane. W razie zmian w punktacji, skorygowane wyniki testów będą natychmiast przesyłane do szkół.
To już kolejny skandal związany z testami kończącymi naukę w gimnazjach. W Toruniu, w dzień egzaminu przyrodniczo-matematycznego okazało się, że uczniowie już wcześniej znali testy. Sprawczynią przecieku okazała się matka jednego z gimnazjalistów, pracownica drukarni, gdzie przygotowywano testy dla całego kraju. Kobieta tłumaczyła, że chciała w ten sposób pomóc swojemu dziecku. Teraz grozi jej odpowiedzialność karna.
foto Marek Balawajder RMF
09:15