"Europa powinna zrozumieć, że Julia Tymoszenko nie została skazana za politykę. Jej ułaskawienie doprowadziłaby do chaosu prawnego" - oświadczył przedstawiciel rządzącej na Ukrainie prezydenckiej Partii Regionów. To pierwszy ukraiński polityk, który odniósł się do "ukraińskiego apelu" Bronisława Komorowskiego.
Oświadczenie deputowanego Wołodymyra Olijnyka opublikowano na stronie internetowej Partii Regionów. Polityk wyraził wdzięczność za stanowisko polskiego prezydenta, który jest przeciwny bojkotowi ukraińskiej części Euro 2012.
Powinniśmy podziękować prezydentowi Komorowskiemu, który rozumie, że sportu z polityką nie należy mieszać. Witamy jego apele przeciwko bojkotowi Euro 2012 na Ukrainie - podkreślił, po czym - jak czytamy w jego oświadczeniu - zauważył, że Ukraina nie może działać inaczej, niż w zgodzie z prawem i w ramach obowiązującej konstytucji.
W artykule 19. Konstytucji Ukrainy zaznaczono, że (...) żadna osoba na stanowisku państwowym nie ma prawa wykraczać poza swe kompetencje. Podobne prawo istnieje we wszystkich państwach Europy. W przypadku Tymoszenko to prawo zostało złamane. Była premier wykroczyła poza kompetencje i wzięła więcej władzy, niż pozwalało na to prawo. W wyniku tego Ukraina poniosła ogromne straty - oświadczył deputowany.
(...)Nasi koledzy w Europie powinni zrozumieć, że Tymoszenko odpowiada za przekroczenie uprawnień służbowych, a nie za decyzje polityczne. Jeśli Ukraina zdekryminalizuje artykuł, z którego została skazana była premier, w kraju nastąpi chaos polityczny. Podobne zapisy istnieją także w kodeksie karnym i Polski, i Czech. Na Ukrainie za przestępstwa, za które skazano Tymoszenko, pociągnięto do odpowiedzialności około 900 osób, w tym również pracowników organów porządku - napisał przedstawiciel partii prezydenta Janukowycza.
Dziękujemy kolegom w Europie za troskę, ale oni czasem nie potrafią zrozumieć, że na Ukrainie osoby na wysokich stanowiskach państwowych, łamiąc podstawowe zasady, potrafią wziąć w swoje ręce więcej władzy, niż pozwala prawo. Chociaż w Europie taką sytuację trudno sobie wyobrazić - zaznaczył Olijnyk.
Komorowski zwrócił się w środę z prośbą o zmianę "anachronicznego" prawa do wszystkich sił politycznych Ukrainy - i do ugrupowań rządzących, i do opozycji.
Zdaniem Komorowskiego "ukraińskie przepisy prawa są sprzeczne z europejskimi standardami i umożliwiają skazywanie na karę więzienia za decyzje polityczne".
"Dlatego zwracam się do władz ukraińskich, do wszystkich ukraińskich sił politycznych, tych rządzących i tych będących w opozycji, także do zaplecza politycznego pani Julii Tymoszenko, z apelem podyktowanym troską o utrzymanie europejskiej szansy dla Ukrainy, o podjęcie działań zmierzających do jak najszybszego wyeliminowania tych przepisów z ukraińskiego prawa, a złej praktyki z ukraińskiego życia politycznego" - oświadczył Komorowski.
Jego zdaniem "przepisy te, rodem z poprzedniego ustroju, niezmienione do dzisiaj przez ukraińskich demokratów, są źródłem złych pokus i złych decyzji".
Oburzenia tym apelem nie kryła opozycja. "To niewyobrażalne, by w Polsce zmieniać prawo pod namową głowy jakiegokolwiek innego państwa" - komentowali politycy PiS-u. Apel polskiego prezydenta do ukraińskich polityków to ewenement - ocenia Witold Waszczykowski. Według byłego ministra spraw zagranicznych, tak można apelować do państwa wrogiego.
We wtorek ukraiński MSZ poinformował o odłożeniu szczytu w Jałcie w związku z tym, iż przywódcy wielu państw europejskich nie mogli wziąć w nim udziału. Prezydenci kilku państw europejskich postanowili zbojkotować szczyt w Jałcie ze względu na sytuację wokół uwięzionej Julii Tymoszenko. Z udziału w konferencji zrezygnowali prezydenci m.in. Niemiec, Czech, Słowenii, Austrii i Włoch. Udać się na nią mieli prezydenci m.in. Polski, Litwy, Macedonii, Rumunii i Słowacji.