Ostatni ranny w wypadku w Serbii wróci dziś do Polski. Czternastolatek przyleci do kraju samolotem medycznym. W Serbii zostanie natomiast polski kierowca. Mężczyzna od kilkunastu dni jest w areszcie.
O winie kierowcy mówiono zaraz po wypadku. Mężczyzna miał popełnić błąd. Jak przekazał naszemu reporterowi polski konsul w Belgradzie – kierowca „zagapił się” na drodze, zjechał z jezdni w prawo, na pobocze. Wtedy próbował się ratować i wykonał ruch kierownicą w drugą stronę. Niestety, zbyt gwałtownie. I to spowodowało wywrotkę.
Serbska policja czeka jeszcze na jedną ekspertyzę; chodzi o prędkość z jaką jechał autobus. Wiadomo jednak na pewno, że kierowca był trzeźwy.
Do tej pory polski konsul rozmawiał z mężczyzną raz. Jutro kolejne widzenie. Jest przygaszony, przytłoczony całą tą katastrofą. Nie jest w dobrej formie psychicznej - mówił Aleksander Chećko.
Ale w złym stanie psychicznym jest także żona kierowcy. Kobieta mieszka na Śląsku; jest pod opieką psychologa. Na razie nie może jechać do Serbii, bo nie ma paszportu. Jak dowiedział się nasz śląski reporter, po zatrzymaniu męża sytuacja jej rodziny pogorszyła się na tyle że urząd miasta, w którym mieszka kobieta, przyzna jej pomoc socjalną.