Sąd aresztował 5 spośród 6 zatrzymanych w poniedziałek na Śląsku osób, które były podejrzane o przestępstwa gospodarcze i skarbowe. W sprawę jest zamieszany m.in. były asystent oraz brat unijnej komisarz Elżbiety Bieńkowskiej.
Jeden z zatrzymanych, notariusz , który nie został aresztowany, ma wpłacić 50 tys. zł. poręczenia majątkowego. Został też zawieszony w czynnościach służbowych.
W poniedziałek CBA na polecenie katowickiej prokuratury zatrzymało sześć osób, wśród których jest były asystent Elżbiety Bieńkowskiej - obecnie polskiej komisarz Unii Europejskiej Elżbiety Bieńkowskiej - Lech B., a także jej brat Jarosław M.
Wnioski o aresztowanie podejrzanych śledczy motywowali obawą matactwa oraz grożącą podejrzanym surową karą. Zarzucane im przestępstwa są zagrożone karą pozbawienia wolności do lat 15.
Lech B. usłyszał 16 zarzutów. Poza kierowaniem grupą przestępczą jest podejrzany m.in. o płatną protekcję.
Wśród osób zatrzymanych jest także notariusz, który usłyszał m.in. zarzut niedopełnienia obowiązków w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, w związku ze sporządzonymi przez niego aktami notarialnymi i działania na szkodę interesu publicznego. Marcinowi M., Magdalenie M., Agacie B. i Jarosławowi M., poza zarzutem udziału w zorganizowanej grupie przestępczej, przedstawiono zarzuty prania brudnych pieniędzy. Jarosław M. i Agata K. usłyszeli również zarzuty związane z oszustwami na kwotę około 2 mln złotych popełnionymi na szkodę Narodowego Centrum Badań i Rozwoju.
Z ustaleń śledztwa wynika, że Lech B. jako współpracownik senator RP powoływał się na swoje wpływy w instytucjach i urzędach państwowych oraz bankach. Aby uwiarygodnić swoje szerokie kontakty i dowieść, że może załatwić każdą sprawę, umawiał się na spotkania w biurze senatorskim i posługiwał służbowymi wizytówkami.
Jedna z oszukanych osób straciła 715 tys. zł, które wpłaciła na prywatne konto Lecha B. w przekonaniu, że jest to rachunek powierniczy i że dokonując takiej operacji, uzyska kredyt na zakup nieruchomości w Katowicach. Nie dostała obiecanego kredytu ani zwrotu wpłaconych pieniędzy. Lech B. twierdził, że zostały one zaliczone na poczet jego roszczeń z tytułu zawartej umowy.
Wśród poszkodowanych są również spółki doprowadzane do niekorzystnego rozporządzania swoim mieniem i ryzyka szkód majątkowych. W przypadku jednej z nich chodziło o przejęcie majątku o wartości prawie 10,5 mln zł.
W innym przypadku przestępstwo polegało na wprowadzeniu w błąd banku, który udzielił jednej ze spółek kredytu obrotowego w wysokości 2,5 mln zł, mimo że nie miała ona zdolności kredytowych. Pieniądze zostały rozdysponowane niezgodnie z przeznaczeniem.
Działalność Lecha B. była opisywana przed media jeszcze w 2014 roku, kiedy Elżbieta Bieńkowska była wicepremierem. "Fakt" donosił wówczas o kłopotach firmy Beskid Grupa Producentów Owoców z Zegartowic pod Krakowem, które zaczęły się, kiedy prezesem jej zarządu został Marcin M., kolega Lecha B. Dzień po objęciu funkcji, 25 maja 2013 r., nowy prezes miał podpisać z firmą Lecha B. kilka umów. Na ich mocy firma Lecha B. której kapitał zakładowy wynosił 5 tys. złotych, miała między innymi przeprowadzić audyt finansowy za milion zł oraz dostała w użytkowanie kilka samochodów, które należały do firmy Beskid.
Kiedy udziałowcy zorientowali się, że zarobione przez nich pieniądze w ciągu jednego dnia stały się własnością kogoś innego, zaczęli szukać sposobu, żeby podważyć podpisane umowy. Ktoś przypomniał sobie, że Lech B. podczas spotkania z akcjonariuszami na lewo i prawo rozdawał wizytówki biura poselskiego wicepremier Elżbiety Bieńkowskiej. Postanowili poprosić ją o pomoc.
Nie jest to moja sprawa, nie wiem czy pomogę. Ten człowiek nie będzie już moim asystentem, ja go zwolnię za posługiwanie się moimi wizytówkami, ale nie wiem czy coś więcej mogę zrobić- powiedziała wówczas Elżbieta Bieńkowska, cytowana przez "Fakt".
Ja nawet nie chcę tych spraw znać, dla mnie niedopuszczalne jest, że on się posługuje moimi wizytówkami. To jest tragiczne i niedopuszczalne nadużycie mojego zaufania. Nie wiem, czy on się będzie z państwem kontaktować. Trudno mi cokolwiek powiedzieć w sprawie tych umów, które podpisaliście... Gość u mnie prowadzi księgowość i tyle... ja wam pomóc nie mogę- mówiła wówczas minister, cytowana przez "Fakt".