Centralne Biuro Antykorupcyjne zatrzymało byłego asystenta byłej senator i obecnej polskiej komisarz UE Elżbiety Bieńkowskiej - Lech B. Jak informuje PAP rzecznik prasowy Prokuratury Krajowej prokurator Ewa Bialik kierował on grupą przestępczą zajmującą się przestępstwami gospodarczymi.

REKLAMA

Jak podaje Bialik, Lech B. miał popełnić szereg przestępstw przeciwko obrotowi gospodarczemu - m.in. dotyczących wyłudzenia kredytów i dotacji unijnych. Bialik zaznacza, że Lech B. powoływał się na wpływy. Chodzi też o doprowadzenie osób fizycznych oraz spółek do niekorzystnego rozporządzenia mieniem i podejmowania ryzyka biznesowego.

Z informacji naszego dziennikarza Mariusza Piekarskiego wynika, że chodzi m.in. o wyłudzenie dwóch milionów złotych z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju oraz próbę wyłudzenia 10 milionów zł z Beskidzkiej Grupy Producentów Owoców i Warzyw.

Ta działalność, jak usłyszał nasz dziennikarz, "zazębia się z czasem, gdy Lech B. był asystentem Elżbiety Bieńkowskiej w Senacie, zanim została unijnym komisarzem".

Grupa miała działać w latach 2012-18 - Elżbieta Bieńkowska była senatorem do 2014 roku.

W sprawie zatrzymano łącznie 6 osób, w tym Jarosława M. - brata Elżbiety Bieńkowskiej.

Wieloletnia historia

Z ustaleń śledztwa wynika, że Lech B. jako współpracownik senator RP powoływał się na swoje wpływy w instytucjach i urzędach państwowych oraz bankach. Aby uwiarygodnić swoje szerokie kontakty i dowieść, że może załatwić każdą sprawę, umawiał się na spotkania w biurze senatorskim i posługiwał służbowymi wizytówkami.

Jedna z oszukanych osób straciła 715 tys. zł, które wpłaciła na prywatne konto Lecha B. w przekonaniu, że jest to rachunek powierniczy i że dokonując takiej operacji, uzyska kredyt na zakup nieruchomości w Katowicach. Nie dostała obiecanego kredytu ani zwrotu wpłaconych pieniędzy. Lech B. twierdził, że zostały one zaliczone na poczet jego roszczeń z tytułu zawartej umowy.

Wśród poszkodowanych są również spółki doprowadzane do niekorzystnego rozporządzania swoim mieniem i ryzyka szkód majątkowych. W przypadku jednej z nich chodziło o przejęcie majątku o wartości prawie 10,5 mln zł.

W innym przypadku przestępstwo polegało na wprowadzeniu w błąd banku, który udzielił jednej ze spółek kredytu obrotowego w wysokości 2,5 mln zł, mimo że nie miała ona zdolności kredytowych. Pieniądze zostały rozdysponowane niezgodnie z przeznaczeniem.

Zarzucane podejrzanym przestępstwa zagrożone są karą do 15 lat pozbawienia wolności.

Działalność Lecha B. była opisywana przed media jeszcze w 2014 roku, kiedy Elżbieta Bieńkowska była wicepremierem. "Fakt" donosił wówczas o kłopotach firmy Beskid Grupa Producentów Owoców z Zegartowic pod Krakowem, które zaczęły się, kiedy prezesem jej zarządu został Marcin M., kolega Lecha B. Dzień po objęciu funkcji, 25 maja 2013 r., nowy prezes miał podpisać z firmą Lecha B. kilka umów. Na ich mocy firma Lecha B. której kapitał zakładowy wynosił 5 tys. złotych, miała między innymi przeprowadzić audyt finansowy za milion zł oraz dostała w użytkowanie kilka samochodów, które należały do firmy Beskid.

Kiedy udziałowcy zorientowali się, że zarobione przez nich pieniądze w ciągu jednego dnia stały się własnością kogoś innego, zaczęli szukać sposobu, żeby podważyć podpisane umowy. Ktoś przypomniał sobie, że Lech B. podczas spotkania z akcjonariuszami na lewo i prawo rozdawał wizytówki biura poselskiego wicepremier Elżbiety Bieńkowskiej. Postanowili poprosić ją o pomoc.

Nie jest to moja sprawa, nie wiem czy pomogę. Ten człowiek nie będzie już moim asystentem, ja go zwolnię za posługiwanie się moimi wizytówkami, ale nie wiem czy coś więcej mogę zrobić - powiedziała wówczas Elżbieta Bieńkowska, cytowana przez "Fakt".

Ja nawet nie chcę tych spraw znać, dla mnie niedopuszczalne jest, że on się posługuje moimi wizytówkami. To jest tragiczne i niedopuszczalne nadużycie mojego zaufania. Nie wiem, czy on się będzie z państwem kontaktować. Trudno mi cokolwiek powiedzieć w sprawie tych umów, które podpisaliście... Gość u mnie prowadzi księgowość i tyle... ja wam pomóc nie mogę - mówiła wówczas minister, cytowana przez "Fakt".