Izrael zażądał od Jasera Arafata szczegółowej listy wszystkich osób, które razem z nim przebywają w 2 stojących jeszcze budynkach władz Autonomii Palestyńskiej w Ramallah. Strona izraelska uważa, że wśród 200 osób z otoczenia Arafata jest 50 terrorystów.

REKLAMA

Izraelska armia wkroczyła do Ramallah w odwecie za palestyńskie zamachy bombowe sprzed kilku dni. Buldożery, pociski z dział czołgowych i materiały wybuchowe zamieniły siedzibę władz Autonomii w jedno wielkie rumowisko. Pozostało jedynie biuro Arafata.

Premier Izraela, Ariel Szaron, który z okazji święta Sukkot spotkał się z żołnierzami, przekonywał, że celem jego działań jest bezpieczeństwo Izraela: W tej sprawie, sprawie bezpieczeństwa naszych obywateli, nie idziemy na ustępstwa. Oczywiście chcemy osiągnąć dyplomatyczne porozumienie i na końcu całego procesu musi zapanować pokój.

Jaser Arafat też mówi o pokoju. Przywódca Palestyńczyków cały czas odmawia wydania kogokolwiek. Nie chce nawet dać Izraelczykom żądanego spisu. Przez telefon przemówił do demonstrantów w Betlejem. W mieście było go słychać przez specjalne głośniki: Izraelscy okupanci na próżno próbują zniszczyć naszą rewolucję i nasz naród, ponieważ nie chcą pokoju i nie chcą realizować tego, co było uzgodnione.

Na terenie całej Autonomii Palestyńskiej odbywają się demonstracje poparcia dla Arafata. W Gazie przy dźwiękach patriotycznej muzyki na ulice wyszły tysiące osób. Ponad setka młodych ludzi zaatakowała kamieniami posterunek wojskowy przy wjeździe do żydowskiego osiedla Kfar Darom. Żołnierze postrzelili trzech demonstrantów.

17:10