W obchodach bożonarodzeniowych w Betlejem nie uczestniczyli znów turyści i zagraniczni pielgrzymi. To skutek trwających od ponad 2 lat starć palestyńsko-izraelskich. Po ostatnim zamachu izraelska armia zablokowała miasto. Przed świętami Izrael wycofał czołgi sprzed Bazyliki Narodzenia Pańskiego, ale zatrzymały się one na obrzeżach Betlejem.
W okresie Bożego Narodzenia Betlejem było bardzo popularnym miejscem odwiedzin dla zagranicznych turystów. Bardzo chętnie brali oni udział w tradycyjnej pasterce. Jednak w tym roku było inaczej; wielu pielgrzymów zrezygnowało z przyjazdu do miasta. Zawiodła nawet pogoda - ciągle pada deszcz.
W uroczystościach w Betlejem wzięło udział ok. 2 tys. osób, głównie urzędnicy i ubrani po cywilnemu policjanci Autonomii Palestyńskiej. Wszyscy wyrażali solidarność z Jaserem Arafatem, któremu Izrael nie zezwolił na opuszczenie Ramallah. Przywódca Palestyńczyków jest oskarżany o działalność terrorystyczną.
W proteście przeciwko wojskowej obecności Izraela Palestyńczycy nie ustawili w tym roku przystrojonej choinki przed Bazyliką Narodzenia Pańskiego, a całe miasto nie zostało świątecznie udekorowane.
Palestyński patriarcha Jerozolimy Michel Sabah celebrował o północy tradycyjną pasterkę. Według niego Izrael powinien był wpuścić Arafata do Betlejem, a przywódcy Izraela i Autonomii powinni ustąpić ze stanowisk, ponieważ nie udało im się zawrzeć pokoju.
Oddziały izraelskie weszły do Betlejem miesiąc temu po palestyńskim samobójczym ataku bombowym, w którym zginęło 11 osób. Wprawdzie we wtorek opuściły one miasto, ale ze względów bezpieczeństwa żołnierze cały czas stacjonują na jego przedmieściach.
11:05