Bomba, która eksplodowała w cysternie z paliwem, spowodowała pożar w głównym składzie paliw w Izraelu. Na szczęście, zanim doszło do tragedii, ogień został stłumiony. Ładunek wybuchowy umieszczono pod ciężarówką i zdetonowano drogą radiową. Nie wiadomo, kto to zrobił.
Do nieudanego zamachu doszło w pobliżu północnych przedmieść Tel-Awiwu. Silny ładunek wybuchowy podczepiony był pod podwoziem ciężarówki, która rano wjechała na teren magazynu paliw. Policja twierdzi, że bomba została zdetonowana za pomocą telefonu komórkowego w momencie, gdy stojący na dachu kierowca obserwował tankowanie.
W składzie, prócz ropy i benzyny, znajdują się także wielkie zbiorniki z gazem. Na szczęście nie doszło do tragedii. Jak dotąd żadna palestyńska organizacja nie przyznała się do zamachu.
To kolejny atak terrorystyczny w Izraelu w ciągu ostatnich kilkunastu godzin. We wczorajszym zamachu w Riszon Lecion zginęło dwóch Izraelczyków i terrorysta-samobójca, co najmniej 27 osób zostało poważnie rannych. Do zamachu przyznały się Brygady Męczenników Al-Aksa, ugrupowanie zbrojne powiązane z organizacją Al-Fatah lidera Palestyńczyków Jasera Arafata.
foto RMF
12:00