Dwie osoby zginęły, a 10 zostało rannych w zamachu w centrum handlowym w Rosh Haayin niedaleko Tel Awiwu w środkowej części Izraela. Bombę w supermarkecie zdetonował zamachowiec-samobójca. Chwilę później doszło do drugiego ataku, na Zachodmim Brzegu Jordanu.
Na miejscu zginął jeden Izraelczyk, pięć osób jest w poważnym stanie, pozostali poszkodowani mają lekkie obrażenia. Śmierć poniósł też terrorysta-samobójca. Do tej pory nikt nie przyznał się do zamachu.
Mówiliśmy palestyńskim władzom, że terroryści przygotowują zamach w Izraelu. Nie zrobili nic, by temu zapobiec. Wciąż nie rozbroili też terrorystów - powiedział Avi Pazner, rzecznik izraelskiego rządu.
Kilkanaście minut później doszło do drugiego samobójczego ataku, tym razem w pobliżu żydowskiego osiedla Ariel na Zachodnim Brzegu Jordanu. Zamachowiec wysadził się na przystanku autobusowym, wcześniej postrzelili go izraelscy żołnierze. W eksplozji zginął jeden Izraelczyk, dwie osoby zostały ranne.
W Izraelu formalnie od 29 czerwca obowiązuje rozejm. Główne palestyńskie ugrupowania terrorystyczne zapowiadały, że nie będą atakować Izraelczyków. Był to jeden z warunków tzw. mapy drogowej, czyli bliskowschodniego planu pokojowego. Kilka mniejszych organizacji zapowiedziało jednak, że nie będzie honorować rozejmu.
Do ostatniego samobójczego zamachu w Izraelu doszło 7 lipca. Eksplozja bomby zabiła starszą kobietę. Wtedy rozejm został uratowany, nie wiadomo, jak będzie teraz.
11:30