Już miesiąc minął od słów amerykańskiej dziennikarki MSNBC, która mówiła na antenie o "walce Żydów z polskim reżimem w getcie warszawskim". Andrea Mitchell przeprosiła za nie na Twitterze, Instytut Pamięci Narodowej domagał się jednak przeprosin na antenie. W przeciwnym razie IPN zapowiadał pozew cywilny przeciwko stacji. Pozwu jednak wciąż nie ma.
13 lutego Andrea Mitchell, relacjonująca wizytę w Polsce Mike’a Pence’a stwierdziła, że żydowscy powstańcy w warszawskim getcie "przez miesiąc walczyli przeciwko polskiemu i nazistowskiemu reżimowi". Jej słowa wywołały liczne protesty przedstawicieli polskich władz, sprostowania zażądały Światowy Kongres Żydów oraz IPN.
Poza wydanym następnego dnia oświadczeniem z żądaniem sprostowania wiceprezes Instytutu Mateusz Szpytma 14 lutego zapowiedział też, że jeśli stacja nie zamieści sprostowania, to IPN złoży do sądu pozew w tej sprawie.
Po tygodniu, 22 lutego ten sam wiceprezes Mateusz Szpytma mówił, że IPN wysłał żądanie sprostowania do wydawcy telewizji MSNBC i wyjaśniał - Zwyczajowo czeka się dwa tygodnie od dnia, którego otrzymali naszą korespondencję. Ten czas jeszcze nie minął. Jeśli się okaże, że sprostowanie nie zostanie umieszczone - wówczas zostanie skierowany pozew.
Kiedy opisany tak czas minął, 28 lutego o termin złożenia pozwu pytaliśmy prezesa Jarosława Szarka - My czekamy - mówił szef Instytutu - myślę, że czas minie w ciągu najbliższych dni. Jeśli to nie nastąpi, to my występujemy z pozwem.
Od tych słów prezesa IPN wczoraj minęły dwa tygodnie, od wypowiedzi o którą chodzi - ponad miesiąc. Kontaktowanie się z urzędnikami IPN w tej sprawie stało się nadspodziewanie trudne. Na maila z pytaniem o pozew dziś otrzymaliśmy kolejną wersję odpowiedzi IPN - "w związku z procedurami międzynarodowymi sprawa jest w toku".