W siedzibie Komisji Trójstronnej w Warszawie wicepremier Przemysław Gosiewski spotkał się z przedstawicielami Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy.
W rozmowach uczestniczyli także m.in. wiceministrowie zdrowia Jarosław Pinkas i Boslesław Piecha, szef Narodowego Funduszu Zdrowia Andrzej Sośnierz, a także reprezentanci: Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych, NSZZ "Solidarność" Służby Zdrowia i OPZZ.
Przed rozpoczęciem rozmów wicepremier powiedział, że rząd ma do zaproponowania "dużo nowych rzeczy". Nie chciał jednak zdradzić szczegółów, bo - jak powiedział - najpierw muszą poznać je sami zainteresowani. Gosiewski dodał, że sądzi, iż lekarze będą zadowoleni, a pacjenci jeszcze bardziej.
Przewodniczący OZZL Krzysztof Bukiel ostrzegł, że jeśli nie będzie poruszony temat wzrostu płac, lekarze wyjdą ze spotkania.
W poniedziałek nasiliła się akcja składania wypowiedzeń przez lekarzy. Na przykład w Gryficach (Zachodniopomorskie) wypowiedzenia z pracy złożyło 8 spośród 11 pracujących w szpitalu ginekologów. Wszyscy, którzy złożyli wypowiedzenia, byli zatrudnieni na kontraktach.
W szpitalu w Gnieźnie (Wielkopolskie) wypowiedzenia z pracy złożyło sześciu lekarzy zatrudnionych na kontraktach na oddziale ginekologicznym. Według dyrekcji placówki, z takim zamiarem nosi się reszta - ok. dziesięciu pracujących na tym oddziale lekarzy, poza tym duże zainteresowanie tą formą protestu wykazują też medycy z pozostałych oddziałów.
Według informacji wielkopolskiego OZLL, wypowiedzenia przygotowała ponad połowa lekarzy ze Szpitala Specjalistycznego w Pile i ok. 90 lekarzy z leszczyńskiego szpitala. Są one na razie zdeponowane w komitecie strajkowym.
W woj. podkarpackim, gdzie w ostatnim dniu maja 3-miesięczne wypowiedzenia z pracy złożyło około 270 lekarzy z dwóch szpitali wojewódzkich w Rzeszowie oraz wojewódzkiego w Przemyślu i powiatowego w Sanoku, prawdopodobnie we wtorek wypowiedzenia mają złożyć lekarze z czterech kolejnych szpitali: w Krośnie, Mielcu, Tarnobrzegu i Stalowej Woli.
Na Dolnym Śląsku związkowcy zbierają wypowiedzenia od lekarzy, którzy w ramach protestu zamierzają odejść z pracy. Deklaracje takie złożyła większość lekarzy z czterech dolnośląskich szpitali.
Na temat sytuacji w służbie zdrowia wypowiedziało się w poniedziałkowym oświadczeniu kilkanaście związków zawodowych i samorządów ochrony zdrowia. Związki podkreśliły, że bez zwiększenia publicznych nakładów na ochronę zdrowia do poziomu minimum 6 proc. PKB nie można zapewnić Polakom bezpiecznego, nowoczesnego systemu opieki zdrowotnej, a jego pracownikom godnych wynagrodzeń.
Autorzy oświadczenia poparli m.in. płacowe dążenia pracowników medycznych. Wzrost wynagrodzeń powinien być sfinansowany w całości ze wzrostu publicznych nakładów na ochronę zdrowia. Do tego czasu wszystkie rezerwy finansowe będące w dyspozycji Narodowego Funduszu Zdrowia powinny być kierowane na wzrost wynagrodzeń pracowników medycznych - napisano. Pod oświadczeniem podpisali się m.in. przedstawiciele: Naczelnej Rady Aptekarskiej, Naczelnej Rady Lekarskiej, Naczelnej Rady Pielęgniarek, Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy.
Szef OZZL Krzysztof Bukiel ostro skrytykował pomysł pytania referendalnego na temat prywatyzacji służby zdrowia. Według Bukiela propozycja takiego pytania to próba skompromitowania środowiska lekarskiego, a także "element walki psychologicznej, jaką rządzący uparli się" prowadzić przeciwko lekarzom.
W sobotę, powołując się na postulaty OZZL, marszałek Sejmu Ludwik Dorn stwierdził, że lekarzom z tego środowiska nie chodzi o pieniądze, a o wymuszenie komercjalizacji i prywatyzacji służby zdrowia. Nie wykluczył zapytania Polaków w referendum, czy życzą sobie, aby sprywatyzować służbę zdrowia przez pewne środowisko - właśnie środowisko pana Bukiela; by lekarze byli tak jak prywatni przedsiębiorcy, nastawieni na zysk. Zorganizowania referendum nie wykluczył w niedzielę premier Jarosław Kaczyński.