W sprawie zablokowania pracy PKW sporo zamieszania wywołała przedstawiona przez mec. Ryszarda Kalisza relacja z jej ostatniego posiedzenia. Według niej 23 września odbyło się głosowanie dotyczące tego, czy PKW uznaje Izbę Kontroli Nadzwyczajnej Sądu Najwyższego. Zgodnie z relacją Kalisza, czterech członków PKW, w tym przewodniczący, było "za", zaś czterech - przeciwko. "Był pat i na tym się skończyło” - relacjonował mec. Kalisz. Sęk jednak w tym, że takiego głosowania wcale nie było...

REKLAMA

Zbadaliśmy przebieg wrześniowego posiedzenia PKW opisany w jego protokole. Nie ma w nim mowy o takim głosowaniu. I nic w tym dziwnego, bo byłoby ono niemożliwe.

Żeby osiągnąć w głosowaniu wynik 4 do 4, musiałoby w nim brać udział ośmiu członków komisji, a na wrześniowym posiedzeniu PKW było ich tylko siedmiu. Nieobecni byli przebywający za granicą Maciej Kliś i Mirosław Suski, który telefonicznie poinformował komisję, że będzie nieobecny z powodu choroby.

Protokół posiedzenia mówi więc o udziale 7 z 9 członków komisji.

"Niech pan się zajmie poważnymi sprawami!"

Próba wyjaśnienia nieporozumienia z Ryszardem Kaliszem jest trudna.

Doskonale pamiętam, wynik był ogłoszony "cztery do czterech". Pamiętam Suskiego, siedział naprzeciwko mnie... co pan mi zarzuca?! - reaguje na pytania w tej sprawie adwokat.

Na wiadomość, że mecenas Suski był tego dnia nieobecny, zatem zachodzi jawna sprzeczność między jego słowami a zapisami protokołu z posiedzenia, Ryszard Kalisz najpierw mówi, że on tak właśnie zapamiętał przebieg wydarzeń, a potem dodaje zirytowany: "niech pan napisze, że pan ze mną rozmawiał i że mam zaniki pamięci!".

Ilu was było? Siedmiu!

Prawdziwość protokołu posiedzenia potwierdzają nam dwaj inni członkowie PKW. Wynik głosowania 4 do 4 był więc oczywiście niemożliwy do osiągnięcia w składzie 7 osób.

Na dodatek na wrześniowym posiedzeniu komisja nie tylko nie głosowała nad uznaniem orzeczeń Izby Kontroli Nadzwyczajnej SN, a niejako przeciwnie - głosowano zdjęcie z porządku obrad spraw, które się wiążą z jej udziałem, właśnie do czasu podjęcia decyzji o tym, jak PKW ma się odnosić do orzeczeń tej izby. Do decyzji w sprawie Izby Kontroli nie doszło przecież dlatego, że tę właśnie sprawę odroczono w głosowaniu.

Co więcej, i w tym głosowaniu nie doszło do "pata", jak to relacjonuje mec. Kalisz, ale na swoim postawili członkowie PKW wskazani przez koalicję - wynik głosowania w tej sprawie to 4 do 3.

Pat 4 na 4? W lipcu i w innej sprawie

Zamieszaniem wokół wypaczonego w relacji jednego z nich przebiegu posiedzenia członkowie PKW są skrępowani. Sam Ryszard Kalisz przyznał dziś, że opowiadając o nim, opierał się na tym, co zapamiętał, a protokołu obrad nie czytał. Jeśli wprowadził kogoś w błąd, to jak mówi, nieświadomie.

Wrześniowego głosowania, z którego jego relacja odbiła się szerokim echem, po prostu nie było, bo być nie mogło. Członek PKW Paweł Gieras pytany o głosowanie o wyniku 4 do 4, mówi: "Było takie posiedzenie, na którym stosunkiem głosów 4 do 4 zostało zdjęte z porządku obrad rozpoznawanie sprawy sprawozdania finansowego Komitetu Wyborczego PiS i wszystkich innych komitetów, których sprawozdania nie były przyjęte. Ale było to posiedzenie lipcowe".