Jeśli kraje członkowskie będą chciały otrzymać pieniądze z budżetu Unii Europejskiej, który będzie obowiązywał w latach 2028-2034, będą musiały przeprowadzić reformy preferowane przez Brukselę - poinformował portal Politico. Mowa m.in. o zajęciu się kwestią nierówności płci czy promocji rolnictwa ekologicznego.
Z informacji Politico wynika, że przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen zamierza wywierać presję na kraje, aby wdrożyły kluczowe reformy gospodarcze, jeśli chcą uzyskać dostęp do 1,2 biliona euro z kolejnego wieloletniego budżetu unijnego.
Urzędnicy budżetowi KE przedstawili w nieformalnym dokumencie coraz większe przeszkody, przez które kraje UE będą musiały przejść, aby uzyskać gotówkę w kolejnym planie budżetowym. Politico, którego dziennikarze widzieli dokument, twierdzi, że głównym pomysłem jest to, iż Bruksela nałoży znacznie bardziej rygorystyczne warunki niż w poprzednich budżetach.
Około 530 programów obecnie obowiązujących dla każdego kraju UE zostanie połączonych w jedną krajową pulę gotówki, która ma określać wydatki w różnych sektorach - od dotacji dla gospodarstw rolnych po mieszkalnictwo socjalne.
"W dokumencie stwierdzono, że kraje będą musiały zająć się kwestią nierówności płci (np. różnicami w wynagrodzeniach dla kobiet i mężczyzn - przyp. red.), aby otrzymać pieniądze na mieszkalnictwo socjalne lub promować rolnictwo ekologiczne, aby uzyskać dostęp do finansowania rolnictwa; posunięcie to prawdopodobnie wywoła sprzeciw wśród rolników, którzy polegają na dotacjach UE" - czytamy.
Zdaniem Politico, w obliczu słabnącej gospodarki i wojny u granic UE, KE jest pod ogromną presją, aby skierować swoje inwestycje z dala od nieproduktywnych dotacji - automatycznie przyznawanych tradycyjnym sektorom, takim jak rolnictwo — na nowe priorytety, jak obronność i budowanie paneuropejskich liderów przemysłowych.
Niewiele rzeczy w Brukseli jest tak bardzo politycznych, jak rozmowy budżetowe. Jednak radykalne pomysły KE na najbliższe siedem lat przygotowują grunt pod trudniejsze niż zwykle negocjacje ze stolicami europejskimi, które obawiają poddania się temu, co postrzegają jako przejęcie władzy przez Brukselę - pisze brukselski portal.
Kraje UE będą musiały jednomyślnie zatwierdzić nowy budżet przed końcem 2027 r. Ursula von der Leyen - jak poinformował portal - powierzyła nowemu komisarzowi UE ds. budżetu Piotrowi Serafinowi zadanie opracowania "planu dla każdego kraju łączącego kluczowe reformy z inwestycjami" w swoim liście misyjnym.
Ze wspomnianego dokumentu wynika, że każdy plan krajowy będzie obejmował dotacje rolnicze i finansowanie dla biedniejszych regionów, znane w Brukseli jako spójność, które obecnie stanowią prawie dwie trzecie całkowitej puli gotówki UE. Największą zmianą w obecnych przepisach jest to, że kraje otrzymają pieniądze tylko wtedy, gdy przeprowadzą reformy preferowane przez Brukselę.
Dokument przewiduje stworzenie "doraźnej grupy sterującej", która zajmie się procesem budżetowym. Będzie ona utworzona przez szefową KE, departament budżetowy KE i Sekretariat Generalny, który działa pod bezpośrednim zwierzchnictwem Niemki. Wiceszefowie i inne departamenty będą mogli być zaangażowani w proces jako "goście".
Krytycy tego podejścia sugerują, że odbiera ono władzę dyrekcjom generalnym (DG), czyli brukselskiej wersji ministerstw, które często były postrzegane jako bardziej podatne na interesy sektorowe. Na przykład departament rolnictwa został oskarżony o obronę automatycznych płatności dla rolników niezależnie od ich wysiłków na rzecz ekologii, podczas gdy krytycy uważali, że departament regionalny jest zbyt skupiony na wymiarze lokalnym, w przeciwieństwie do wymiaru ogólnounijnego.