Pięć razy więcej poszkodowanych na stokach pojawia się codziennie w szpitalu w Zakopanem. Każdy dzień to ponad 200 rannych narciarzy. W ciągu miesiąca zakopiańscy lekarze przyjęli blisko trzy tysiące pacjentów. Założyli im około pięciu ton gipsu. Na pomoc trzeba czekać nawet kilka godzin.
Niestety nie da się tego oczekiwania przyspieszyć. Dziś przed ambulatorium chirurgicznym znów stawił się tłum cierpiących pacjentów. Lekarze mówią, że nie są w stanie szybciej pracować. Jest ich po prostu za mało. Dyrektor medyczny szpitala Sylweriusz Kosiński mówi z kolei, że nie może wysłać więcej lekarzy na ten oddział. Narodowy Fundusz Zdrowia płaci bowiem jedną stawkę niezależnie od tego, ilu pacjentów się zgłasza. Niektórych procedur nie da się przyspieszyć: Niestety nie jestem w stanie zrobić, aby gips wysychał szybciej, ani żeby zdjęcia rentgenowskie drukowały się szybciej - mówi Kosiński.
Niewielkim pocieszeniem może być to, że w alpejskich miejscowościach na założenie gipsu czeka się także około czterech godzin.
Oblężenie również na krynickiej urazówce. Codziennie zgłasza się nawet do 30 osób. Nieco lepiej wygląda sytuacja w Suchej Beskidzkiej. Dziennie w gipsie ze szpitala wychodzi dziesięciu pechowych narciarzu.