Premier karci wicepremiera, a wicepremier się dziwi. Roman Giertych powiedział, że jest zdziwiony reprymendą Jarosława Kaczyńskiego. Wicepremier dodał, że nikt nie powinien być zaskoczony wygłaszanymi przez niego poglądami.
W ubiegłym tygodniu na nieformalnym posiedzeniu ministrów edukacji UE w Heidelbergu Giertych zaapelował o zakaz aborcji i propagandy homoseksualnej w całej Europie. Twierdził, że jest to stanowisko polskiego rządu.
Dziś zganił go premier, który podkreślił jednak, że reprymenda nie dotyczyła poglądów czy intencji Giertycha, ale skutków jego wypowiedzi i braku jej uzgodnienia: Kwestie międzynarodowe muszą być ściśle uzgadniane. W wypadku wypowiedzi, która – łatwo to było przewidzieć – wywołała szerokie reakcje, powinno być to także uzgodnione z premierem i ministrem spraw zagranicznych - powiedział.
Zdaniem, Kaczyńskiego skutki wypowiedzi Giertych w Niemczech mogą być z polskiego punktu widzenia niedobre i obowiązkiem Giertycha jest to wiedzieć.
Odpowiedź ministra edukacji na słowa premiera nie zaskoczyła. Roman Giertych dość prowokacyjnie odpowiedział dwoma pytaniami. Za co ta reprymenda, za jaki fragment wystąpienia? oraz czy osoba prezentująca takie poglądy jak wicepremier może być w rządzie Jarosława Kaczyńskiego?.
Na drugie pytanie zresztą Giertych odpowiedział sobie sam, mówiąc, że poglądy muszą być różne. Pan premier ma zawsze możliwość podjąć każdą decyzję, którą uzna za stosowną i konieczną. Natomiast jedno jest pewne absolutnie – że w tych sprawach my zdania po prostu zmienić nie możemy - mówił.