Robienie z Lecha Wałęsy agenta SB w 1980 r. było prowokacją Stanisława Kani, który w tamtym czasie stanął na czele PZPR - uważał Edward Gierek. „Dziennik” dotarł do kolejnych, niepublikowanych zapisków przywódcy PRL. Dotyczą one relacji między Służbą Bezpieczeństwa a przywódcą „Solidarności”.
W czerwcu 1992 r. Wałęsa został oskarżony o to, że był agentem bezpieki. W tym samym czasie, 12 czerwca 1992 r., Edward Gierek napisał list do Wałęsy, w którym stwierdził, że pomawianie go o związki z SB, gdy stał na czele historycznego strajku w sierpniu 1980 r., to prowokacja, za którą stali ludzie z kierownictwa partii: szef MSW Stanisław Kowalczyk oraz jego polityczny protektor Stanisław Kania.
Według Gierka prowokacja polegała na tym, że Kowalczyk wspierany przez Kanię dowodził, iż sytuacja jest pod kontrolą, bo przywódca buntu Wałęsa jest "jego człowiekiem", czyli agentem SB. Kowalczyk, według Gierka, miał się tym przechwalać na posiedzeniach kierownictwa partii w trakcie sierpniowego kryzysu.
Jak pisze „Dziennik”, hisotrycy twierdzą, że Edward Gierek w tym liście starał się wybielić przed ówczesnym prezydentem i pokazać, że jest mu przyjazny.
Edward Gierek zmarł w lipcu 2001 r.