Zajęcia z etyki od września mają być obowiązkowe. Ale wybierającym ten przedmiot uczniom będzie trudniej niż kolegom, którzy chodzą na religię: będą musieli zostawać po lekcjach albo chodzić na zajęcia do innej szkoły - pisze "Metro".
Dziś na 32 tysiące szkół lekcje z etyki są zaledwie w około 300. Dyrektorzy nie organizują zajęć, tłumacząc się małą liczbą chętnych. Efekt - ci, którzy nie chodzą na religię, siedzą na ogół na korytarzu lub w świetlicy, czekając, aż ich klasa skończy lekcję z katechetą. Są też pokrzywdzeni podczas obliczania średniej, bo mają na świadectwie o jedną ocenę mniej.
Rozporządzenie Ministerstwa Edukacji Narodowej ma zakończyć tę dyskryminację. Ale wszystko wskazuje na to, że uczniowie wybierający etykę nadal będą w gorszej sytuacji niż ich koledzy. Samorządy sygnalizują bowiem, że w wielu szkołach nie da się zorganizować zajęć z etyki, równolegle z religią. Może się zdarzyć, że lekcje z etyki będą się odbywały poza planem, czyli np. po innych lekcjach - przyznaje Jolanta Lipszyc ze stołecznego biura edukacji.